czwartek, 22 marca 2012

O ulubionych drinkach sław

O ulubionych drinkach sław

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


O tym, że Ernest Hemingway napisał opowiadanie ,,Stary człowiek i może”, jak również że jest autorem kultowej powieści ,,Komu bije dzwon”, nagrodzonej Noblem literackim, uczymy się już w szkole.

Natomiast w nieco starszym wieku odkrywamy uroki tego, co towarzyszyło artyście podczas pracy pisarskiej. Gdy w 1928 roku, wraz z żoną zamieszkał na Kubie,
w miejscowości San Francisco de Paulagdzie odkrył urokliwe bary, gdzie serwowano jego ulubiony drink, daiquiri, a także ukochane przez wyspiarzy mojito. W tak miłych okolicznościach przyrody powstawała więc klasyka literatury – jeśli aktualnie ktoś szuka natchnienia, można spróbować zwiedzić miejsca, gdzie siadywał Hemingway. I dzierżąc szklankę w dłoni, snuć opowieści o życiu, ludzkim losie i przewrotności zdarzeń… Mniej refleksyjny zdawał się pewnie reżyser Alfred Hitchcock, który w filmach straszył nowatorskimi środkami wyrazu i psychozą horrorów, a prywatnie nie stronił od różnorakich uciech. Uwielbiał ponoć imprezy do rana, długonogie blondynki, dobre jedzenie, jak również wino jabłkowe, które popijał przy każdej chwili artystycznego triumfu. Chwil tych nie brakowało. Swoje ulubione białe wino sprowadzał Hitchcock ze Szwajcarii, z miasteczka Saint Moritz. Dla gości miał przeznaczone inne butelki, sam popijał preferowaną markę, twierdząc, że nie dzieli się, bo nie chce marnować znakomitego trunku…. Z kolei zdecydowanie mocniejsze alkohole promował aktor Humphrey Bogart, który zmarł, mając zaledwie pięćdziesiąt sześć lat. Przyczyną zgonu był rak przełyku, wywołany paleniem papierosów oraz piciem dużej ilości whisky. Wielbiciele aktora twierdzą, że gdyby żył on współcześnie, również nie stroniłby od „drinków ballantines” i palenia „mocnych, bez filtra”. Tacy twardziele zdarzają się w kinie rzadko, a legendy o nich są nieśmiertelne. Bogart, jak przystało na bożyszcze kobiet, twierdził, że jego słynny cyniczny uśmieszek bierze się z tego, iż rano, po wypiciu paru szklaneczek szkockiej, wkłada odwrotnie buty
i spowodowany tym ból ten tworzy na jego twarzy osobliwy grymas. Ponoć artysta odchodząc z tego świata, wyznał: - „Nie powinienem był zamieniać whisky na martini.” Takich dylematów nie miał nigdy Winston Churchill, który najczęściej był widywany ze szklanką Johnnie Walkera w ręce. Godził się, by do whisky dodawać nieco wody źródlanej, która miała zmniejszyć intensywność działania ukochanego alkoholu (mawiał, że za swą podstawową maksymę uznaje picie przed – po – i w trakcie posiłku). Upodobania żywieniowe nie przeszkodziły Churchillowi w zdobyciu tytułu bohatera narodowego. Dla wielu Brytyjczyków wciąż uchodzi za wzór wszelkich cnót, za idealnego przywódcę rządu.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Musująca uczta

Musująca uczta

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Każdy koneser wina mniej lub bardziej, zna się jego produkcji, nad meandry wiedzy przekładając znajomość tematu w obrębie samego produktu. Ja jednak spróbuję podać parę informacji, które mają wpływ na powstanie jednej z winnych odmian – musującego alkoholu.

Na początku produkcji wina wyciska się sok z winogron – jest on bezbarwny, nazywany moszczem. Dodaje się do niego drożdże – pod ich wpływem cukier z soku zmienia się w alkohol, a wspomniany moszcz w wino. Efektem całego procesu jest zmiana cierpkawego soku jabłkowego w delikatny kwas mlekowy. To właściwy moment, by wino poleżakowało, czyli dojrzało. Napój przechowuje się w kadziach ze stali nierdzewnej albo w dębowych, dużych beczkach. Leżakowanie trwa od kilku dni do kilku lat, każda receptura ma swoje określone normy. Jeśli chcemy uzyskać wino czerwone, musimy poddać alkohol procesowi maceracji, czyli przechowaniu soku z winogron razem ze skórkami. Kilka dni macerowania da nam kolor różowy, kilka tygodni – pożądaną czerwień.

Jeśli zaś chodzi o moje ulubione wina musujące, potrzebna jest do ich powstania długa fermentacja, przeprowadzana w zamkniętym naczyniu. Szczelność pojemnika jest bardzo ważna – podczas fermentacji nie może ulatniać się dwutlenek węgla, odpowiedzialny za „nagazowanie” alkoholu. Kolejny odcinek produkcji win to butelkowanie, a następnie należyte przechowanie napełnionych butelek. Najlepiej do tego nadaje się wilgotna piwnica – butle powinny leżeć płasko na specjalnych stojakach, tak by korek wolno wysychał, a tlen nie dostawał się do środka.

Sam, na własny użytek, sporządzam czasem taki specyfik – nie jest to oczywiście nijak podobne do firmowych win musujących, pozwala jednak poczuć namiastkę tego, co dostępne w renomowanych sklepach. Samodzielna produkcja przypomina wytwarzanie wody sodowej – do butelek nalewa się wino (z dodatkiem wody i cukru) i gazuje się toto przy użyciu butli
z dwutlenkiem węgla. Butlę trzeba zakorkować, a wylot – dodatkowo – zabezpieczyć drucikiem przed wcześniejszym wystrzałem.

Inną formą produkcji win musujących jest opieranie całej receptury na białym winie, poddanym powtórnej fermentacji alkoholowej. Wino leżakuje, klaruje się w beczkach lub w kadziach, a następnie do młodziutkiego trunku dodaje się miksturę z drożdży, cukru i malutkiej ilości wody. Przychodzi wówczas pora na powtórną fermentację w kadziach – bez pompowania dodatkowego dwutlenku węgla, ale poprzez naturalne wydzielenie gazu
z owoców i drożdży. Po zakończeniu fermentacji wino musujące przelewa się do butelek (tzw. szampańskich) i zamyka odpowiednimi korkami z tworzywa sztucznego. Nowopowstałe dzieło nie jest szampanem, smakuje jak wino, a musuje jak napój gazowany.

Istnieje jeszcze legenda o tym, jak onegdaj tworzono ów smakowity napój. Korzystano
z receptur produkowania szampana, z tą różnicą, że młode, klarowne wino poddawano drugiej fermentacji – pienistej, przeprowadzanej bezpośrednio w butelkach. Co jednak zrobić z odkładającym się na dnie osadem owocowym? Otóż pewna rezolutna Madame Veuve Clicquot wymyśliła, iż po fermentacji trzeba intensywnie obracać butle z winem tak, aby ich szyjki stały do dołu, a osad spłynął w stronę korka. Odwrócone butelki trzeba zamrozić i potem otworzyć – zamrożony osad, pod wpływem naturalnie wytworzonego ciśnienia, zostaje wypchnięty na zewnątrz. Brakującą część wina uzupełniano „winem bazowym
z cukrem”, specjalnie na tę okazję czekającym w piwniczce. Nastąpiło ponowne zakorkowanie i kolejne leżakowanie w chłodnym, ciemnym miejscu. Za kilka dni lub za kilka miesięcy można było rozkoszować się winną ucztą. Od tamtych czasów uczta ta wciąż cieszy. I wciąż musuje.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Malibu – nazwa kojarzona z …

Malibu – nazwa kojarzona z …

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Gdyby przeprowadzić sondę i zapytać ludzi z czym kojarzy im się nazwa „Malibu” z pewnością większość osób odpowiedziałaby, że z alkoholem.

Malibu, czyli kokosowy likier wytwarzany na bazie rumu, cieszy się z Polsce równie dużą popularnością co na całym świecie. W każdym barze, pubie czy innym tego typu miejscu barmani serwują drinki z Malibu, ponieważ rozsmakowała się w nich duża część miłośników delikatnych alkoholi. Malibu najczęściej pijemy z mlekiem lub sokiem ananasowym, jednak przepisów na egzotyczne, owocowe drinki z kokosowym smakiem jest całe mnóstwo.

Malibu produkuje się już od 1605 roku z trzciny cukrowej i aromatu kokosowego, jednak cały sposób produkcji i stosowane technologie wyrobu Malibu są skrzętnie ukrywane przez producenta. Zawartość alkoholu w Malibu to 21%.

Jakich jeszcze odpowiedzi mogłyby udzielić osoby biorące udział w sondzie? Bardzo możliwe, że ktoś skojarzyłby nazwę z miejscowością. Malibu jest bowiem nazwą miasta, które znajduje się w Kalifornii i jest położone na wybrzeżu Pacyfiku (aglomeracja Los Angeles). Miejsce to jest równie modne i popularne, jak sam sam alkohol. Największe hollywoodzkie gwiazdy chętnie zjeżdżają do Malibu w celach rekreacyjnych, zwykli śmiertelnicy – aby poczuć klimat tego miejsca.

Od nazwy miasta pochodzi model samochodu Chevroleta – Chevrolet Malibu. To średniej klasy auto produkowane jest przez General Motors nie gdzie indziej, jak w Stanach Zjednoczonych. Dostępne w sprzedaży na rynkach USA, Brazylii, Meksyku, Kanady i Bliskiego Wschodu. Na samym początku model ten był wariantem Chavroleta Chevelle, jednak lepiej wyposażonym, przez co o wiele droższym. W 1978 roku Malibu całkowicie zastąpiło Chevelle. Kolejne generacje modelu to wersja sedan i Maxx. W tym roku na New York Auto Show zaprezentowano jego czwartą generację.

Nazwa „Malibu” pochodząca od miejscowości zaistniała również w serialu „Malibu Road 2000”, którego akcja rozgrywa się właśnie na kalifornijskim wybrzeżu. Można w nim więc zaobserwować, jak wygląda życie w takiej miejscowości i jaka jest mentalność jej mieszkańców. Oczywiście biorąc poprawkę na element filmowej fikcji.

Ze względu na popularność miasta i jego imprezowy, a zarazem luksusowy charakter wiele klubów, lokali i hoteli, również w Polsce, nadało sobie taką nazwę. I takim sposobem znowu wracamy do alkoholu, ponieważ naturalnym jest, że w tego typu lokalach serwowane będą najpopularniejsze drinki z Malibu, a są nimi Casablanca, Pinacolada, Coco Jambo.

Ciekawe czy ankietowani podaliby jeszcze inne przykłady?

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ulubione drinki kobiet

Ulubione drinki kobiet

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Dlaczego kobiety tak lubią pić drinki? Po pierwsze, praktycznie nie czuć w nim ostrego i gorzkiego smaku samego alkoholu. Po drugie, są słodkie, owocowe, orzeźwiające i można je powoli sączyć. Po trzecie, wyglądają kolorowo i elegancko, bardziej pasując do kobiety niż kufel piwa czy kieliszek wódki lub szklanka szkockiej.

Alkoholowe preferencje kobiet są zupełnie inne niż mężczyzn, dlatego też wiele barów stosuje w swoim menu delikatnie sugerujący tę różnicę podział. Oczywiście nie należy generalizować, są bowiem panie, których ulubionym drinkiem jest whisky z colą czy wódka z sokiem. W większości panie stawiają jednak na delikatny smak i efektowny wygląd. Tezę tę potwierdzają barmani z długoletnim doświadczeniem, a oni najlepiej wiedzą, czego pragną kobiety.

„Kobiecy” drink musi się dobrze prezentować, zarówno ze względu na jego kolor, jak i same dekoracje i szkło, w którym jest serwowany, a poza tym... drink musi być modny. Ze względu na te wszystkie cechy panie bardzo często wybierają drink o nazwie Cosmopolitan.

W skład tego drinka wchodzi trzydzieści mililitrów wódki, dwadzieścia mililitrów likieru Triple Sec lub Couantro, sześćdziesiąt mililitrów soku żurawinowego, dwie ćwiartki limonki i sok pomarańczowy. Wszystkie składniki z wyjątkiem skórki z pomarańczy, która potrzebna jest wyłącznie do dekoracji, miesza się w shakerze i podaje w kieliszku typu martini.

Często właśnie ten rodzaj kieliszka decyduje o wyborze konkretnego drinka. Panie zwracają więc uwagę również na to, jak prezentują się z drinkiem i w jaki sposób go trzymać.

Barmani zdradzają również, że ulubioną smakową nuta w koktajlach jest truskawka i ananas. Odpowiednio więc zamawiane są drinki typu Margarita Strawberry i Pina Colada. Równie często serwuje się damom drinki na bazie rumu, takie jak Mohito lub te z rodzaju koktajli mlecznych – White Russian, Malibu z mlekiem.

Malibu jest uwielbianym wręcz przez kobiety alkoholem. Nie bez kozery producenci reklamują się hasłem Malibu wie, co lubią kobiety. Co więcej, na plakacie pojawił się przystojny barman o tajemniczym i uwodzicielskim uśmiechu. I która kobieta oprze się takiej reklamie?

Drinki z Malibu z mlekiem mają bardzo delikatny smak kokosowego koktajlu, który działa na wszystkie zmysły. Jeżeli więc jakiś mężczyzna zechce zaserwować kobiecie drinka, ten wybór z pewnością będzie strzałem w dziesiątkę. Można wybrać również wersję Malibu z sokiem ananasowym lub brzoskwiniowym.

Barmani kuszą panie także wymyślnymi nazwami drinków. Świetnym przykładem są koktajle o nazwach Orgazm czy bardziej znany Sex on the Beach.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl