czwartek, 22 marca 2012

O ulubionych drinkach sław

O ulubionych drinkach sław

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


O tym, że Ernest Hemingway napisał opowiadanie ,,Stary człowiek i może”, jak również że jest autorem kultowej powieści ,,Komu bije dzwon”, nagrodzonej Noblem literackim, uczymy się już w szkole.

Natomiast w nieco starszym wieku odkrywamy uroki tego, co towarzyszyło artyście podczas pracy pisarskiej. Gdy w 1928 roku, wraz z żoną zamieszkał na Kubie,
w miejscowości San Francisco de Paulagdzie odkrył urokliwe bary, gdzie serwowano jego ulubiony drink, daiquiri, a także ukochane przez wyspiarzy mojito. W tak miłych okolicznościach przyrody powstawała więc klasyka literatury – jeśli aktualnie ktoś szuka natchnienia, można spróbować zwiedzić miejsca, gdzie siadywał Hemingway. I dzierżąc szklankę w dłoni, snuć opowieści o życiu, ludzkim losie i przewrotności zdarzeń… Mniej refleksyjny zdawał się pewnie reżyser Alfred Hitchcock, który w filmach straszył nowatorskimi środkami wyrazu i psychozą horrorów, a prywatnie nie stronił od różnorakich uciech. Uwielbiał ponoć imprezy do rana, długonogie blondynki, dobre jedzenie, jak również wino jabłkowe, które popijał przy każdej chwili artystycznego triumfu. Chwil tych nie brakowało. Swoje ulubione białe wino sprowadzał Hitchcock ze Szwajcarii, z miasteczka Saint Moritz. Dla gości miał przeznaczone inne butelki, sam popijał preferowaną markę, twierdząc, że nie dzieli się, bo nie chce marnować znakomitego trunku…. Z kolei zdecydowanie mocniejsze alkohole promował aktor Humphrey Bogart, który zmarł, mając zaledwie pięćdziesiąt sześć lat. Przyczyną zgonu był rak przełyku, wywołany paleniem papierosów oraz piciem dużej ilości whisky. Wielbiciele aktora twierdzą, że gdyby żył on współcześnie, również nie stroniłby od „drinków ballantines” i palenia „mocnych, bez filtra”. Tacy twardziele zdarzają się w kinie rzadko, a legendy o nich są nieśmiertelne. Bogart, jak przystało na bożyszcze kobiet, twierdził, że jego słynny cyniczny uśmieszek bierze się z tego, iż rano, po wypiciu paru szklaneczek szkockiej, wkłada odwrotnie buty
i spowodowany tym ból ten tworzy na jego twarzy osobliwy grymas. Ponoć artysta odchodząc z tego świata, wyznał: - „Nie powinienem był zamieniać whisky na martini.” Takich dylematów nie miał nigdy Winston Churchill, który najczęściej był widywany ze szklanką Johnnie Walkera w ręce. Godził się, by do whisky dodawać nieco wody źródlanej, która miała zmniejszyć intensywność działania ukochanego alkoholu (mawiał, że za swą podstawową maksymę uznaje picie przed – po – i w trakcie posiłku). Upodobania żywieniowe nie przeszkodziły Churchillowi w zdobyciu tytułu bohatera narodowego. Dla wielu Brytyjczyków wciąż uchodzi za wzór wszelkich cnót, za idealnego przywódcę rządu.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Musująca uczta

Musująca uczta

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Każdy koneser wina mniej lub bardziej, zna się jego produkcji, nad meandry wiedzy przekładając znajomość tematu w obrębie samego produktu. Ja jednak spróbuję podać parę informacji, które mają wpływ na powstanie jednej z winnych odmian – musującego alkoholu.

Na początku produkcji wina wyciska się sok z winogron – jest on bezbarwny, nazywany moszczem. Dodaje się do niego drożdże – pod ich wpływem cukier z soku zmienia się w alkohol, a wspomniany moszcz w wino. Efektem całego procesu jest zmiana cierpkawego soku jabłkowego w delikatny kwas mlekowy. To właściwy moment, by wino poleżakowało, czyli dojrzało. Napój przechowuje się w kadziach ze stali nierdzewnej albo w dębowych, dużych beczkach. Leżakowanie trwa od kilku dni do kilku lat, każda receptura ma swoje określone normy. Jeśli chcemy uzyskać wino czerwone, musimy poddać alkohol procesowi maceracji, czyli przechowaniu soku z winogron razem ze skórkami. Kilka dni macerowania da nam kolor różowy, kilka tygodni – pożądaną czerwień.

Jeśli zaś chodzi o moje ulubione wina musujące, potrzebna jest do ich powstania długa fermentacja, przeprowadzana w zamkniętym naczyniu. Szczelność pojemnika jest bardzo ważna – podczas fermentacji nie może ulatniać się dwutlenek węgla, odpowiedzialny za „nagazowanie” alkoholu. Kolejny odcinek produkcji win to butelkowanie, a następnie należyte przechowanie napełnionych butelek. Najlepiej do tego nadaje się wilgotna piwnica – butle powinny leżeć płasko na specjalnych stojakach, tak by korek wolno wysychał, a tlen nie dostawał się do środka.

Sam, na własny użytek, sporządzam czasem taki specyfik – nie jest to oczywiście nijak podobne do firmowych win musujących, pozwala jednak poczuć namiastkę tego, co dostępne w renomowanych sklepach. Samodzielna produkcja przypomina wytwarzanie wody sodowej – do butelek nalewa się wino (z dodatkiem wody i cukru) i gazuje się toto przy użyciu butli
z dwutlenkiem węgla. Butlę trzeba zakorkować, a wylot – dodatkowo – zabezpieczyć drucikiem przed wcześniejszym wystrzałem.

Inną formą produkcji win musujących jest opieranie całej receptury na białym winie, poddanym powtórnej fermentacji alkoholowej. Wino leżakuje, klaruje się w beczkach lub w kadziach, a następnie do młodziutkiego trunku dodaje się miksturę z drożdży, cukru i malutkiej ilości wody. Przychodzi wówczas pora na powtórną fermentację w kadziach – bez pompowania dodatkowego dwutlenku węgla, ale poprzez naturalne wydzielenie gazu
z owoców i drożdży. Po zakończeniu fermentacji wino musujące przelewa się do butelek (tzw. szampańskich) i zamyka odpowiednimi korkami z tworzywa sztucznego. Nowopowstałe dzieło nie jest szampanem, smakuje jak wino, a musuje jak napój gazowany.

Istnieje jeszcze legenda o tym, jak onegdaj tworzono ów smakowity napój. Korzystano
z receptur produkowania szampana, z tą różnicą, że młode, klarowne wino poddawano drugiej fermentacji – pienistej, przeprowadzanej bezpośrednio w butelkach. Co jednak zrobić z odkładającym się na dnie osadem owocowym? Otóż pewna rezolutna Madame Veuve Clicquot wymyśliła, iż po fermentacji trzeba intensywnie obracać butle z winem tak, aby ich szyjki stały do dołu, a osad spłynął w stronę korka. Odwrócone butelki trzeba zamrozić i potem otworzyć – zamrożony osad, pod wpływem naturalnie wytworzonego ciśnienia, zostaje wypchnięty na zewnątrz. Brakującą część wina uzupełniano „winem bazowym
z cukrem”, specjalnie na tę okazję czekającym w piwniczce. Nastąpiło ponowne zakorkowanie i kolejne leżakowanie w chłodnym, ciemnym miejscu. Za kilka dni lub za kilka miesięcy można było rozkoszować się winną ucztą. Od tamtych czasów uczta ta wciąż cieszy. I wciąż musuje.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Malibu – nazwa kojarzona z …

Malibu – nazwa kojarzona z …

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Gdyby przeprowadzić sondę i zapytać ludzi z czym kojarzy im się nazwa „Malibu” z pewnością większość osób odpowiedziałaby, że z alkoholem.

Malibu, czyli kokosowy likier wytwarzany na bazie rumu, cieszy się z Polsce równie dużą popularnością co na całym świecie. W każdym barze, pubie czy innym tego typu miejscu barmani serwują drinki z Malibu, ponieważ rozsmakowała się w nich duża część miłośników delikatnych alkoholi. Malibu najczęściej pijemy z mlekiem lub sokiem ananasowym, jednak przepisów na egzotyczne, owocowe drinki z kokosowym smakiem jest całe mnóstwo.

Malibu produkuje się już od 1605 roku z trzciny cukrowej i aromatu kokosowego, jednak cały sposób produkcji i stosowane technologie wyrobu Malibu są skrzętnie ukrywane przez producenta. Zawartość alkoholu w Malibu to 21%.

Jakich jeszcze odpowiedzi mogłyby udzielić osoby biorące udział w sondzie? Bardzo możliwe, że ktoś skojarzyłby nazwę z miejscowością. Malibu jest bowiem nazwą miasta, które znajduje się w Kalifornii i jest położone na wybrzeżu Pacyfiku (aglomeracja Los Angeles). Miejsce to jest równie modne i popularne, jak sam sam alkohol. Największe hollywoodzkie gwiazdy chętnie zjeżdżają do Malibu w celach rekreacyjnych, zwykli śmiertelnicy – aby poczuć klimat tego miejsca.

Od nazwy miasta pochodzi model samochodu Chevroleta – Chevrolet Malibu. To średniej klasy auto produkowane jest przez General Motors nie gdzie indziej, jak w Stanach Zjednoczonych. Dostępne w sprzedaży na rynkach USA, Brazylii, Meksyku, Kanady i Bliskiego Wschodu. Na samym początku model ten był wariantem Chavroleta Chevelle, jednak lepiej wyposażonym, przez co o wiele droższym. W 1978 roku Malibu całkowicie zastąpiło Chevelle. Kolejne generacje modelu to wersja sedan i Maxx. W tym roku na New York Auto Show zaprezentowano jego czwartą generację.

Nazwa „Malibu” pochodząca od miejscowości zaistniała również w serialu „Malibu Road 2000”, którego akcja rozgrywa się właśnie na kalifornijskim wybrzeżu. Można w nim więc zaobserwować, jak wygląda życie w takiej miejscowości i jaka jest mentalność jej mieszkańców. Oczywiście biorąc poprawkę na element filmowej fikcji.

Ze względu na popularność miasta i jego imprezowy, a zarazem luksusowy charakter wiele klubów, lokali i hoteli, również w Polsce, nadało sobie taką nazwę. I takim sposobem znowu wracamy do alkoholu, ponieważ naturalnym jest, że w tego typu lokalach serwowane będą najpopularniejsze drinki z Malibu, a są nimi Casablanca, Pinacolada, Coco Jambo.

Ciekawe czy ankietowani podaliby jeszcze inne przykłady?

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ulubione drinki kobiet

Ulubione drinki kobiet

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Dlaczego kobiety tak lubią pić drinki? Po pierwsze, praktycznie nie czuć w nim ostrego i gorzkiego smaku samego alkoholu. Po drugie, są słodkie, owocowe, orzeźwiające i można je powoli sączyć. Po trzecie, wyglądają kolorowo i elegancko, bardziej pasując do kobiety niż kufel piwa czy kieliszek wódki lub szklanka szkockiej.

Alkoholowe preferencje kobiet są zupełnie inne niż mężczyzn, dlatego też wiele barów stosuje w swoim menu delikatnie sugerujący tę różnicę podział. Oczywiście nie należy generalizować, są bowiem panie, których ulubionym drinkiem jest whisky z colą czy wódka z sokiem. W większości panie stawiają jednak na delikatny smak i efektowny wygląd. Tezę tę potwierdzają barmani z długoletnim doświadczeniem, a oni najlepiej wiedzą, czego pragną kobiety.

„Kobiecy” drink musi się dobrze prezentować, zarówno ze względu na jego kolor, jak i same dekoracje i szkło, w którym jest serwowany, a poza tym... drink musi być modny. Ze względu na te wszystkie cechy panie bardzo często wybierają drink o nazwie Cosmopolitan.

W skład tego drinka wchodzi trzydzieści mililitrów wódki, dwadzieścia mililitrów likieru Triple Sec lub Couantro, sześćdziesiąt mililitrów soku żurawinowego, dwie ćwiartki limonki i sok pomarańczowy. Wszystkie składniki z wyjątkiem skórki z pomarańczy, która potrzebna jest wyłącznie do dekoracji, miesza się w shakerze i podaje w kieliszku typu martini.

Często właśnie ten rodzaj kieliszka decyduje o wyborze konkretnego drinka. Panie zwracają więc uwagę również na to, jak prezentują się z drinkiem i w jaki sposób go trzymać.

Barmani zdradzają również, że ulubioną smakową nuta w koktajlach jest truskawka i ananas. Odpowiednio więc zamawiane są drinki typu Margarita Strawberry i Pina Colada. Równie często serwuje się damom drinki na bazie rumu, takie jak Mohito lub te z rodzaju koktajli mlecznych – White Russian, Malibu z mlekiem.

Malibu jest uwielbianym wręcz przez kobiety alkoholem. Nie bez kozery producenci reklamują się hasłem Malibu wie, co lubią kobiety. Co więcej, na plakacie pojawił się przystojny barman o tajemniczym i uwodzicielskim uśmiechu. I która kobieta oprze się takiej reklamie?

Drinki z Malibu z mlekiem mają bardzo delikatny smak kokosowego koktajlu, który działa na wszystkie zmysły. Jeżeli więc jakiś mężczyzna zechce zaserwować kobiecie drinka, ten wybór z pewnością będzie strzałem w dziesiątkę. Można wybrać również wersję Malibu z sokiem ananasowym lub brzoskwiniowym.

Barmani kuszą panie także wymyślnymi nazwami drinków. Świetnym przykładem są koktajle o nazwach Orgazm czy bardziej znany Sex on the Beach.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Komponujemy domowy barek

Komponujemy domowy barek

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Często przychodzą do Ciebie znajomi, a Ty zwykle możesz ich uraczyć tylko mocniejszym alkoholem typu wódka albo słabszym, typu piwo, gdyż wydaje Ci się, że stworzenie drinka z prawdziwego zdarzenia graniczy z cudem. Jednak, aby stworzyć domowy barek, wcale nie potrzebujesz kursu barmańskiego.

Wystarczy pamiętać o kilku jego elementach i już poczujesz się jak w klubie za barem. Może tylko oszczędź sobie flair – przynajmniej na początku. Czego będziesz potrzebował do swojego barku? Oczywiście alkoholu i podstawowego sprzętu – zacznijmy od tego pierwszego.

Zastanawiasz się jaki alkohol? A jakie trunki i drinki lubisz najbardziej? Jeśli drinki z Malibu, to z pewnością będziesz potrzebował właśnie tego alkoholu, jeśli od czasu do czasu lubisz sączyć whisky, to niech w barku znajdzie się miejsce dla Jasia Wędrowniczka. Pamiętaj również o swoich gościach, których gusta mogą być wyszukane – znajdź złoty środek i kup alkohole najpopularniejsze. Nie przesadź jednak z ilością – to nie wesele, wódki nie zabraknie, a tę będziesz mógł w każdej chwili dokupić i nikt się nie zorientuje. Co oprócz alkoholu? Oczywiście dodatki w postaci soków, napojów gazowanych pokroju coca-coli i sprita, a do tego ze dwa rodzaje syropu i wszystko inne, co okaże się niezbędne do drinków, o których pomyślałeś na początku.

Barman z prawdziwego zdarzenia będzie potrzebował również sprzętu. Obowiązkowy będzie oczywiście shaker, najlepiej bostoński, gdyż w nim drinki zmieszać jest najłatwiej, jest też poręczniejszy od swojego kuzyna z Francji. Obok shakera przyda Ci się na pewno otwieracz do butelek – wcale nie musisz pokazywać, że otworzysz piwo wszystkim. Do tego w dobrym guście będzie posiadanie szczypie do lodu, żeby nie męczyć się z wyjmowaniem go łyżeczką, czy palcami (sic!). Obok tych podstawowych narzędzi pracy barmana, musisz posiadać odpowiednio dobrane szkło. Inne będą szklanki do rumu, inne, jeśli myślisz o whisky z lodem, przydałyby się również co najmniej dwa rodzaje kieliszków, gdyby goście mieli ochotę na wino. Nie ma również nic gorszego, niż picie piwa z butelki lub co gorsze z puszki. Zwykła szklanka również odpada – potrzebujesz pokali, a więc szklanek na nóżce (cienkie szkło) lub kufli do piwa z prawdziwego zdarzenia.

Z tal zaopatrzonym domowym barkiem z powodzeniem możesz zapraszać do domu gości, na pewno nie poczujesz się skrępowany, że czegoś Ci brakuje. Co jest jeszcze fajne w posiadaniu domowego barku? To, że możesz zmieniać „kartę drinków” w miarę zapotrzebowania, a więc za każdym razem, kiedy skończy się jakaś butelka – z pewnością nikt nie powie Ci, że chce rozmawiać z szefem, kiedy czegoś zabraknie – sam dla siebie nim jesteś.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O rumie słów kilka

O rumie słów kilka

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Rum należy do grona najpopularniejszych alkoholi. Znany już od wieków zyskał swoich zwolenników w różnych częściach świata. Przepadali za nim zarówno piraci, jak i żołnierze oraz królowie.

Historia powstania i produkcji bursztynowego trunku jest bardzo bogata, nie brakuje w niej jednak krwawych elementów.

Pierwsze wzmianki o pirackim trunku pochodzą z XIV-wiecznych pamiętników Marco Polo, który skosztował „bardzo dobrego wina z cukru” na ternach dzisiejszego Iranu. Jednak to nie Persowie są jego ojcami, lecz niewolnicy. Pracowali oni na plantacjach trzciny cukrowej na Maderze, Azorach, Wyspach Kanaryjskich i Karaibach na rzecz Portugalczyków i Hiszpanów. W XVII wieku zauważyli, iż produkt uboczny rafinowania cukru, czyli tzw. melasę można sfermentować i w ten sposób przerobić na alkohol. Jak mówią różne podania miało to miejsce na Barbadosie – wyspie która była pełna piratów i szmuglerów. Mniejsi i więksi przestępcy bardzo upodobali sobie napój, którym raczył się filmowy Jack Sparrow, co skończyło się rozwścieczeniem Elizabeth, która wykrzyczała, że „ma dość zataczających się, opitych rumem piratów”.

Początkowo był on podobno „piekielnie ostrym, okropnym likierem” i dopiero masowa produkcja w Nowej Anglii poprawiło jego jakość i spopularyzowało trunek. Niestety taki rozwój wydarzeń był powiązany z wyzyskiem i ogromnym cierpieniem niewolników, których w ciągu 175 lat prac na Barbadosie żyło i zmarło 550 tysięcy. Nikt się tym jednak nie przejmował, a rum zdobywał coraz to większe rzesze zwolenników. Wyjątkową miłością darzyła go amerykańska marynarka wojenna, która stosowała go do dezynfekcji ran, znieczulenia i rozluźnienia. Podobnież w trakcie powrotu do Anglii zakonserwowano ciało zabitego pod Trafalgarden admirała Nelsona właśnie w beczce z rumem. Niestety, dla żołnierzy nie było innej świętości niż rum, wydrążyli więc w beczce otwór, za pomocą którego wypili całą jej zawartość.

Dlatego też w Anglii rum nazywany jest krwią „Nalesona”, a wyrażenie „tapping the admirał” oznacza zaczerpnięcie dziennej porcji trunku. Wiąże się to z panującym niegdyś zwyczajem, który mówił o tym, że marynarzom należała się odpowiednia porcja rumu każdego dnia służby. Obecnie prawo to uznawane jest tylko przez Marynarkę Nowej Zelandii, w Anglii natomiast tylko w trakcie wyjątkowych okazji, takich jak rocznica utworzenia Marynarki Królewskiej.

Wyróżnia się dwa podstawowe rodzaje rumu – biały (jasny) i brązowy (ciemny). Pierwsze są lekkie i delikatne w smaku i to właśnie one są używane przy wyrabianiu likierów, np. malibu oraz drinków takich jak daiquiri. Rumy ciemne są ciężkie i posiadają bogate wartości aromatyczne i smakowe, dlatego też nie miesza się ich, lecz pija bez dodatków. Istnieje również gorsza odmiana rumu, tzw. tafia, która jest produkowana we Francji. Nie jest ona leżakowana tak jak rum, ale za to jej cena jest dużo niższa. Niestety jej walory smakowe i zapachowe nie mają najmniejszych szans w porównaniu z bogatym i aromatycznym bratem – rumem.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Winne dobrodziejstwo z Australii

Winne dobrodziejstwo z Australii

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Gdy na nowy kontynent dotarli imigranci francuscy i hiszpańscy, przywieźli ze sobą – prócz doświadczeń własnych i narodowych tradycji – szczepki krzewów winnych. Tak zaczęła się historia produkcji znakomitego, australijskiego wina.

I tak, od końca XVIII wieku, do lat sześćdziesiątych XX, produkowano w Australii wina typu Porto-Sherry, jak również lokalne odmiany tych trunków. Obecnie, na tym kontynencie istnieje - najnowocześniejsza na świecie - technologia produkcji win. Warto poznać jej sztandarowe wyroby.

Tak oto wino Jacob’s Creek, produkowane jest w winnicy Orlando Wyndham, w dolinie Barossa, nad rzeką Jacobs Creek, na południu Australii. Klimat, panujący w tym regionie kontynentu, sprawia, że ta winna odmiana cechuje się bardzo przyjemnym, owocowym aromatem. Brak pogodowych kaprysów ma ogromny wpływ na utrzymanie tej samej – wysokiej jakości win. Od lat cieszą się one uznaniem koneserów. W 2007 roku gatunek Jacob’s Creek Reserve Chardonnay (2005) otrzymał główną nagrodę w Pacific Rim International Wine, tj. w jednym z najbardziej prestiżowych konkursów winiarskich, organizowanych w Kalifornii. W Polsce możemy nabyć aż siedem rodzajów tej marki. Zaś wspominana – zwycięska - wersja stołowa odznacza się delikatnym, jasnym kolorem oraz smakiem melonów, brzoskwiń, okraszonych subtelnie orzechami.

Innym, popularnym w Australii szczepem, jest Shiraz, czyli czerwone wino wytrawne o barwie purpury. Zrównoważony w nim składnik śliwki, wiśni i owoców leśnych, sprawia że alkohol ten świetnie podkreśla smak baraniny, wołowiny oraz żółtych serów.

Nie można tu nie wspomnieć o Cabernet Sauvignon czy o odmianie Merlot – łączącej w sobie posmak owoców leśnych, czekolady i delikatną nutę wanilii. Serwuje się ten gatunek wraz z wołowiną, wieprzowiną oraz różnorodnymi makaronami.

Dla wielbicieli nowych – winnych odmian, polecany jest typ musujący, czyli Pinot Noir. Jego słomkowy kolor uświetni małą i dużą celebrę, a szampański humor, po wypiciu tego trunku, gwarantowany!

W Australii elitarność szczepów Semillion bądź Riesling, przeplata się z markami ogólnodostępnymi. I tak np. Reserve – spleciony z gatunkiem Shiraz – daje kompozycję śliwkowo-pieprzną, tchnąca kokosem i dębiną. Mieszanka wybuchowa – unikatowa, na aborygeńskich stołach towarzysząca dziczyźnie, czerwonym mięsiwom. Z kolei Reserve plus Chardonnay pachnie cytrusami, swojskim jabłkiem i romantyczną wanilią. Towarzyszy potrawom z białego mięsa oraz owocom morza, a produkcja tego alkoholu objęta jest w Australii wyjątkowym nadzorem. To swoiste dobro narodowe. Smakowite i wartościowe.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Ballantines – historia

Ballantines – historia

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Jedna z najlepszych szkockich whisky mieszanej, produkowana przez firmę George Ballantine & Son Ltd. W ajki sposób osiągnęła tak niesamowity sukces na całym świecie?

Początek historii sięga roku 1827. Wtedy to zwyczajny syn farmera, George Ballantine, otworzył sklep w Edynburgu. Trunek szybko zyskał popularność. Szkot szybko wykorzystał rosnący popyt na bardzo dobrej jakości whisky, dlatego w latach trzydziestych przeniósł interes do Glasgow. Zabrał też swoich synów: Georgea i Archibalda – stąd nazwa firmy „George Ballantine & Son”. Marka Ballantine's Scotch Whisky otrzymała w 1895 roku królewską gwarancję jakości od Królowej Wiktorii. Potencjał producenta został zauważony przez firmę Barday and McKinlay, która przejęła interes. Zniesienie prohibicji w Stanach Zjednoczonych w 1933 roku zaowocowało dużym wzrostem sprzedaży i zrobieniu przez alkohol oszałamiającej kariery wśród elit tego kraju, między innymi dzięki związkowi marki ze słynnym Klubem 21, która sprzedawała whisky w czasie prohibicji.

W 1935 roku Ballantinea przejęła kanadyjska firma Hiram Walker. Natomiast trzy lata później whiskey otrzymała Znak Herbowy od Lorda Lyona, King of Arms, dzięki któremu zaliczono markę do rejestru Noblesse of Scotland. Jest to symbol najwyższej jakości trunku i do dziś umieszcza się go na każdej butelce. Na znaku widnieje szkocka flaga oraz cztery podstawowe składniki whisky: jęczmienny snop, tradycyjny alembik, omszały strumień i dębowa beczka. Niektórzy dopatrują się w tym symboliki czterech żywiołów. Na wstędze u dołu hebru znajduje się napis po łacinie: „Amicus Humani Generis”, co znaczy: „Przyjaciel ludzkości”.

W połowie XX wieku eksport whisky Ballantines poszerzył się o kraj kwitnącej wiśni. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Japonia zachwycała się tym szlachetnym trunkiem. Znakomita dystrybucja sprawiła, że alkohol znalazł się w gronie trzech największych producentów whisky na świecie. Do Hiram Walker dołączyła inna firma – Allied Disstileries, która po pięciu latach współpracy, dostała odznaczenie od królowej angielskiej za sukcesy eksportowe. W 1995 firma ta połączyła się z hiszpańskim potentatem alkoholowym Domeq, który wcześniej zajmował się dystrybucją tego gatunku whisky. Tytuł producenta roku w branży alkoholowej zdobył w 2003 roku właśnie Allied Domeq. To była dla niego już trzecia nagroda w ciągu siedmiu lat. Dwa lata później Allied Domeq i Ballantine's zostali przejęci przez Pernod Ricard.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co warto wiedzieć o whisky?

Co warto wiedzieć o whisky?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Trunek kojarzony głównie ze Szkocją – okazuje się, że pochodzi z Irlandii. Tradycyjny produkowany ze słodu jęczmiennego, ale dziś używa się także innych surowców. Oto co warto wiedzieć o whisky.

Trudno określić z dużą dokładnością skąd wzięła się whisky. Być może wynaleźli ją iryjscy mnisi już w VII wieku. Wtedy stosowana była do celów medycznych. Nazywano ją aqua vitae, czyli woda życia, z języka gaelickiego uisge beatha – nazwa ewoluowała w XVII wieku do skróconej formy uiskie, a potem whiskie. Dzisiejsza nazwa whisky używana jest od 1736 roku.

Jeszcze w XVI wieku życiodajna woda dotarła do Szkocji, jej produkcja rozpowszechniła się na tyle, że parlament obłożył podatkiem zarówno słód jęczmienny jak i produkt końcowy. Dlatego kwitł nielegalny handel, szczególnie w regionie Highlands wśród pięknych pól i wrzosowisk. Przez pewien czas produkowana była w gronie jednego klanu a receptury ściśle strzeżono, do momentu kiedy Aeneas Coffey wynalazł alembik umożliwiający destylację na skalę przemysłową. Na spopularyzowanie whisky miał wpływ jeszcze jeden niezależny czynnik – nieurodzaj spowodowany plagą we francuskich winnicach spowodował spadek produkcji koniaku i wina. Whisky stała się naturalnym substytutem dla Francuzów, którzy tak bardzo kochają dobry alkohol. Z czasem rozpowszechniła się na cały świat i nie zaszkodziła jej nawet amerykańska prohibicja.

Istnieje wiele odmian whisky. Każdy zakątek świata produkuje ją według własnej receptury. Oryginalna „szkocka” wytwarzana jest tylko z jęczmienia i słodu jęczmiennego i musi leżakować minimum trzy lata w dębowych beczkach. W podobny sposób wytwarzają whisky Irlandczycy i Japończycy. Natomiast Amerykanie wykorzystują więcej surowców: kukurydzę, pszenicę, żyto i oczywiście jęczmień. American whiskey leżakuje co najmniej dwa lata.

Oprócz jęczmienia i wody do produkcji potrzebne są także drożdże. Taki najprostszy destylat to whisky słodowa (Single Malt Whisky) – pochodzi z jednej gorzelni, jest podstawą do tworzenia trunków mieszanych (whisky blended). Ta słodowa zyskała szczególne uznanie koneserów, przede wszystkim tych bogatych. Blended powstaje przez połączenie kilku, a czasami nawet kilkudziesięciu, gatunków Single Malt oraz whisky zbożowej, zrobionej z wielu zbóż w przemysłowych alembikach. Whisky zbożowa jest znacznie tańsza i polecana początkującym smakoszom. Najczęściej podawana z kostkami lodu. Jeszcze inną odmianę stanowi burbon, czyli whisky wytwarzana z kukurydzy, leżakująca w beczkach opalanych od środka. Tak czy inaczej, każdy gatunek whisky ma w sobie coś magicznego, coś co sprawia, że staje się towarem luksusowym i pożądanym.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rodzaje wódek

Rodzaje wódek

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Wódka to po prostu wysokoprocentowy destylat alkoholowy rozcieńczony wodą, z reguły w proporcji 2:3, co daje trunek o zawartości alkoholu 40 procent.

Wódki dzielą się na czyste i gatunkowe. Ale ta klasyfikacja nie jest taka prosta, ponieważ i czyste, i gatunkowe mają swoje odmiany. Wódki czyste zawierają, oprócz wody, spirytus rektyfikowany – ziemniaczany lub zbożowy. Od rodzaju tego spirytusu zależy jakość wódki. Zwykłe zawierają spirytus poddany pojedynczej destylacji, natomiast te wyborowe – podwójnej. Na najwyższej półce stoi wódka luksusowa, w której skład wchodzi spirytus rektyfikowany wielokrotnie.

Do drugiej kategorii należą wódki gatunkowe, czyli takie, które zawierają, oprócz wody i spirytusu, różne inne dodatki, na przykład cukier, wyciągi roślinne, olejki zapachowe. Wśród nich można wyróżnić kilka podgatunków. Do najlepszych należą wytrawne wódki zawierające nie więcej niż 50 gramów ekstraktu w jednym litrze alkoholu. Trochę niżej na półce stoją te półwytrawne z zawartością ekstraktu od 51 do 120 gram na litr. Dalej uplasowały się wódki półsłodkie (od 121 do 220 gramów w jednym litrze), wódki słodkie (od 221 do 330 gramów) oraz kremy i likiery (więcej niż 330 gramów w litrze).

Inny podział wyznacza rodzaj użytego destylatu. Wódki gatunkowe naturalne to whisky, brandy, meskal, śliwowica, tequila – destylat nie był rektyfikowany. Natomiast wódki gatunkowe zwykłe są produkowane z destylatów owocowych i ziołowych rektyfikowanych, należą do nich: grappa, winiak, calvados, kirsz, gin, cytrynówka, anyżówka, jarzębiak, goldwasser, przepalanka). Trochę na uboczu znajduje się bimber – podobny do wódki, różniący się tym, że spirytus, z którego jest zrobiony nie był rektyfikowany a jedynie destylowany.

Właściwie na czym polega proces destylacji i rektyfikacji? Destylacja to rozdzielanie i oczyszczanie ciekłych związków chemicznych. Wykorzystuje się przy tym fakt, że wrząca ciecz paruje, a para ta ma inny skład niż ciecz. Po skropleniu pary otrzymuje się destylat o innym składzie niż ciecz. Natomiast rektyfikacja to destylacja frakcyjna przeprowadzana na specjalnych kolumnach rektyfikacyjnych w celu zrobienia destylacji wielopoziomowej. Każdy stopień procesu zasila następny stopień. Dzięki temu można rozdzielić mieszaniny wieloskładnikowe i otrzymać alkohol etylowy, benzen, anilinę, różne frakcje ropy naftowej. Proces oczyszczania wódki wypracował w pierwszej połowie XX wieku Piotr Smirnow – od jego nazwiska wzięły się nazwy produktów alkoholowych.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak powstaje whisky?

Jak powstaje whisky?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Destylat słodu jęczmiennego i innych zbóż, pochodzący z terenów Szkocji, który przynajmniej przez 3 lata leżakował w dębowych beczkach. W jej skład jest ściśle określony. Prawdziwa whisky składa się tylko z wody, jęczmienia i drożdży. Skąd więc bierze się jej ogromne zróżnicowanie?

Wszystko zależy od rodzaju składników i ich jakości. Najważniejszy jest jęczmień. Nie istnieją przepisy regulujące miejsce, z którego ma pochodzić ten gatunek zboża, ale bardzo ważne są jego parametry takie jak wilgotność i zawartość skrobi, od której zależy późniejsza moc alkoholu.

Drugim składnikiem, posiadającym ogromne znaczenie jest woda. Powinna być jak najlepszej jakości, gdyż jej zadanie polega na wydobywaniu smaku whisky. Woda musi być czerpana z górskiego potoku i być bardzo czysta. Każda destylarnia czerpie z innego źródła, dlatego każda marka whisky smakuje inaczej – skład chemiczny wody ma niebagatelny wpływ na jej walory smakowe.

Nie można lekceważyć znaczenia drożdży. Setki lat temu nie wspomagano produkcji drożdżami, gdyż poprzez wystawienie beczek na świeże powietrze, drożdże naturalnie występujące w atmosferze samoczynnie przenikały do słodu, który powoli fermentował tworząc zacier. Dziś, producenci używają specjalnych drożdży piekarskich. Istnieje wiele przeróżnych szczepów drożdży, a każde z nich wpływa na fermentację w inny sposób. Destylarnie pilnie strzegą nazw swoich szczepów i przechowują kolonie drożdży w różnych miejscach. W przypadku zniszczenia jednej kolonii, producent sięga po inną, taką samą w składzie – dzięki temu zapewnia sobie ciągłość produkcji.

Zasadniczo whisky powstaje w pięciu etapach: słodowanie, zacieranie, destylacja, leżakowanie, butelkowanie. Słodowanie polega na moczeniu ziarna po to, żeby wykiełkowało. Wtedy uwalniane są monocukry i enzymy, które umożliwiają późniejszą reakcję chemiczną z cukrem i prowadzą do fermentacji. Ale zanim to się stanie ziarno musi zostać wysuszone. Jeżeli suszy się je nad dymem torfowym, to uzyskuje niepowtarzalny, lekko cierpki aromat. Zacieranie polega na zmielenia ziarna, ale tylko do pewnego stopnia i dolewanie gorącej wody w celu rozpuszczenia cukrów – powstaje brzeczka. Natomiast w kadziach fermentacyjnych do brzeczki dodaje się drożdży, które fermentują około dwa dni. W efekcie powstaje słaby alkohol podobny do piwa.

Filarem procesu produkcyjnego jest destylacja. Kluczowe znaczenie ma na tym etapie wielkość i kształt alembików, czyli specjalnie skonstruowanych dużych zbiorników o szerokim dnie i wąskiej szyjce. Destylacja polega na rozdzielaniu składników cieczy z wykorzystaniem różnic w temperaturze wrzenia. Alkohol wrze już w temperaturze 78,4 stopni Celsjusza, dlatego jego opary skraplają się na szyjce alembiku. Pierwsza destylacja daje alkohol o słabej mocy – około 20 %, natomiast druga – nawet 96%. Destylat jest rozcieńczany wodą zdemineralizowaną do około 60%.

Wtedy nadchodzi czas na leżakowanie w beczkach, najczęściej dębowych, nigdy nowych, zawsze używanych już wcześniej do przechowywania burbonu, cherry lub innych alkoholi. Leżakowanie musi trwać minimum dwa lata (w przypadku whiskey amerykańskiej) lub 3 lata (whisky szkocka). Oczywiście, może trwać znacznie dłużej, nawet 50 lat – wtedy jej wartość rośnie. To właśnie w czasie leżakowania alkohol zyskuje niepowtarzalny aromat, zależny od rodzaju beczki oraz otoczenia, w jakim jest przechowywane. Jednakże traci nieznacznie na mocy – około 1% alkoholu na rok. Ostatnim etapem jest butelkowanie. Standardowe butelki mają pojemność 0,7 litra w Unii Europejskiej i 0,75 w Stanach Zjednoczonych. Zdarzają się także mniejsze butelki okolicznościowe. Teraz ten luksusowy towar już tylko czeka na dystrybucję. Do najbardziej znanych marek whisky należą szkockie: Johnnie Walker, Teacher's, Chivas Regal, The Balvenie, Ballantines, Grant's.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rodzaje win

Rodzaje win

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Okazuje się, że prosty podział na wino białe i czerwone nie wystarcza. Odmian win jest dużo więcej niż mogłoby się nam wydawać. Poniżej zaprezentuję więc ich rodzaje.

Białe wino powstaje ze szczepów białych winogron. Może być słodkie, półwytrawne lub wytrawne. Zawartość cukru w winach wytrawnych jest bardzo niska, w półwytrawnych trochę większa. Do win białych zalicza się także te wyprodukowane z owoców: jabłek, agrestu czy białych porzeczek. Najczęściej podaje się je do dań rybnych, potraw z drobiu i białego mięsa. Istnieje także duża grupa zwolenników picia białego wina po prostu dla samego picia.

Wino czerwone wytwarzane jest z ciemnych winogron. Różni się kolorem, smakiem oraz składem chemicznym. W przeciwieństwie do białego, zawiera antyoksydanty, czyli substancje spowalniające starzenia się komórek. Posiada także właściwości pożyteczne dla zdrowia, co pokazało badanie na mieszkańcach francuskiego regionu Bordeaux, którzy regularnie spożywają czerwone wino w małych ilościach i nie zapadają na choroby serca. Tak jak białe, dzieli się na słodkie, półwytrawne i wytrawne. To ostatnie serwuje się do dziczyzny, ciemnych mięs, kaczek, gęsi oraz potraw mącznych.

Jeszcze innym podział uwzględnia surowiec, z jakiego wino jest wyprodukowane. Wina owocowe wytwarza się z owoców innych niż winogrona. Na przykład w Polsce robi się wina ze śliwek, jabłek, porzeczki, jeżyn, agrestu, a nawet dzikiego bzu. Zasadniczo proces przygotowania wina owocowego nie odbiega od procesu wina gronowego, z ta różnicą, że do wina owocowego trzeba dodać drożdże winiarskie. W przypadku wina gronowego, czyli takiego z owoców winorośli, drożdże nie są konieczne, gdyż na powierzchni winogron znajdują się naturalne pleśnie, które doprowadzają do fermentacji owoców. Niestety, wina owocowe straciły swoją pozycję i dziś kojarzą się głównie z tanimi „winiaczami”. Odrębnymi cechami charakteryzują się wina ziołowe, tak zwane wermuty. Natomiast wina owocowo-miodowe posiadają szczególny smak, dzięki dodatku miodu.

W zależności od zawartości alkoholu w winie rozróżniamy wina mocne, zawierające od 14 do 18% alkoholu, wina o średniej mocy (10-14%) i słabe (8-10%). Alkohol jest konserwantem, toteż im mocniejsze wino, tym dłużej nadaje się do spożycia. Przechowywanie słabych win nastręcza wielu trudności, ponieważ są nietrwałe i trzeba poddawać je procesowi pasteryzacji.

Zawartość cukru jest kolejnym wyznacznikiem podziału. Wina zawierające mniej niż 3 % cukru to wina wytrawne, takie o zawartości 3-7% to półsłodkie, nazywane także deserowymi. Najsłodsze są likierowe (deserowe ciężkie), bo mają aż 15% cukru.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Raklija – bałkańskie dobro

Raklija – bałkańskie dobro

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Rakija należy do rodzajów ciężkich trunków alkoholowych, który zaklasyfikować możemy gdzieś pomiędzy brendy, a bimbrem. Rakija to tradycyjny, bardzo popularny, bułgarski alkohol.

Wyróżniamy odmiany: bośniacką, chorwacką, grecką, macedońską, serbską, węgierską, albańską, rumuńską, słoweńską, słowacką i turecką. Trunek ten otrzymuje się w wyniku przeprowadzania destylacji przefermentowanych owoców.

Użyte określenie „ciężki” oznacza alkohol wysokoprocentowy, tak jak naszą tradycyjna wódka. Rakija od czterdziestu do pięćdziesięciu procent alkoholu, a ta produkowana w domowych warunkach, jest jeszcze mocniejsza (najczęściej od pięćdziesięciu do sześćdziesięciu procent). To jeszcze nie wszystko, jeden z rodzajów rakii, o nazwie Prepečenica, w produkcji poddawany podwójnej destylacji, posiada nawet więcej niż 60%.

Rakija zyskała sobie miano narodowego trunku w krajach takich jak Bośnia i Hercegowina, Macedonia, Czarnogóra, Chorwacja, Serbia i Bułgaria. Jej najpopularniejszą odmiana jest ta, wytwarzana ze śliwek, czyli śliwowica. Innymi owocami, z których można produkować rakiję są winogrona, pigwy, jabłka, figi, brzoskwinie, morele. Ta produkowana z winogron cieszy się największą popularnością w Serbii, Macedonii i Czarnogórze. Ta oraz śliwowica, czasami mieszane są dodatkowo z ziołami, miodem, orzechami czy owocami wiśni.

Oryginalnie, rakija jest trunkiem bezbarwnym. Inne odcienie powodowane są właśnie wspomnianymi dodatkami, albo faktem przechowywania w dębowych lub morwowych beczkach. Wpływa to nie tylko na samą barwę alkoholu, ale również na bogatszy aromat.

Rakiję podaje się w specjalnych kieliszkach o pojemności od trzydziestu do pięćdziesięciu mililitrów. W Macedonii i Bułgarii dodatkowo z szopską sałatą, marynowanymi warzywami, sałatką mleczną i innymi tego typu zakąskami. Rakiję grejanę podaje się po podgrzaniu i posłodzeniu miodem lub cukrem.

W Chorwacji podaje się ziołową rakiję przed rozpoczęciem posiłku, razem z suszonymi figami. To właśnie tu, szczególnie w rejonie wybrzeża Adriatyku, znanych jest najwięcej rodzajów ziołowych gatunków.

Na Bałkanach, picie rakii posiada status wręcz rytuału. Z tego względu pije się ją w takich okolicznościach, jak zakończenie pogrzebu czy czas uroczystość ceremonii zaślubin.

Do Albanii trunek ten trafił za sprawą osmańskiego podboju tego kraju pod koniec czternastego wieku. Warto wiedzieć, że to właśnie w tym kraju, sposób wytwarzania rakii jest najbardziej skomplikowany. Tu najmniejsza pomyłka może spowodować, że uzyskamy tak zwaną „miękką rakiję”, która przez miejscowych, uznawana jest za w ogóle nie wartą picia.

Powszechnie znany jest mit, według którego o mocy rakii świadczyć miałaby średnica bąbelków, które tworzą się, gdy mocno potrząśniemy butelką z tym alkoholem. Błędem jest również myślenie, że tego typu zależność wpływa również na samą jakość napoju.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Absynt – rytuały picia Absyntu

Absynt – rytuały picia Absyntu

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Absynt. Bez problemu niemal każdy skojarzy te nazwę z bardzo mocnym alkoholem o charakterystycznej, zielonej barwie. Równie wielu, słyszało również o pewnych osobliwych właściwościach tego trunku, który w różny sposób może zadziałać na pijące go osoby.

Absynt wytwarza się poprzez proces destylacji różnych ziół, z szczególnym udziałem kwiatów oraz liści piołunu i anyżu, a także dodatkiem hyzopu i włoskiego kopru. Zioła te, z wyłączeniem hyzopu, nazywane są nawet świętą trójcą. Dobór pozostałych ziół zależny jest od tego, w jakim regionie wytwarzany jest alkohol. Mogą tu bowiem znaleźć się również domieszki jałowca, muszkatołowca, kolendry, melisy lekarskiej i innych.

Ten zielony trunek zaliczany jest do likierów lub wódek smakowych (do wódek ze względu na swoją moc).

Istnieje kilka sposobów podawania i konsumpcji Absyntu. Pierwszy z nich określany jest rytuałem ognia. Nad pustym kieliszkiem trzymamy łyżeczkę z kostką cukru. Następnie wlewamy trunek do kieliszka, kierując strumień właśnie na kostkę. Gdy już nalejemy odpowiednia ilość, nasiąknięta alkoholem kostkę cukru podpalamy, tak aby cukier stopił się i dostał do alkoholu. Kiedy płomień zacznie już dogasać, wówczas dolewamy wodę mineralną, mieszamy i od razu wypijamy. Należy wiedzieć, że podpalanie trunku nie zmienia jego walorów smakowych, a jest jedynie efektowną sztuczką (czasem niebezpieczną).

Rytuał wody rozpoczynamy od wlania do kieliszka bądź szklanki około dwudziestu do trzydziestu mililitrów absyntu. Tu także używa się łyżeczki i cukru, jednak przelewa się przez niego wodę tak aby się roztopił. Użyta woda powinna być niemal zmrożona i nie przekroczyć stosunku 1:3 (choć stosuje się również proporcje 1:5 i 1:7). kiedy cukier się rozpłynie, mieszamy używana łyżeczką i pijemy powoli.

Istnieje również sposób „powietrze”, który bardzo popularny jest w centralnej Francji, a także w Polsce. Ten rytuał powietrza przeprowadzany z użyciem absyntu, nazywany jest również „sposobem Janisa”. Cukier podgrzewamy na łyżeczce do momentu, aż zmieni się w syrop, który następnie wlewamy do szklanki. Dodajemy absynt w stosunku 1:1, nalewając go po ściance naczynia i podpalamy. Płomień zdmuchujemy i wypijamy roztwór.

Absynt wykorzystuje się także jako składnik kolorowych drinków. Zarówno jako baza do drinka, jak również w tworzeniu mieszanek z innymi alkoholami. W Polsce jednak stosunkowo rzadko podaje się drinki z Absyntem. Jest to jednak bardzo rozpowszechniony sposób wśród amatorów tego trunku, ponieważ wymieszanie go z innymi, słodkimi likierami, neutralizuje jego wyjątkowo gorzki smak. Należy jednak tak dobrać proporcje, aby inny alkohol, nie wykluczył całkowicie smaku Absyntu. Koneserzy upodobali sobie również picie zielonego napoju z szampanem lub winem musującym.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Co wpływa na kolor whisky?

Co wpływa na kolor whisky?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Barwa, z którą przede wszystkim kojarzymy whisky, to odcienie złota, bursztynu, rubinu i brązu. Już same nazwy tych kolorów przywołują nam na myśl, coś szlachetnego. Takim też alkoholem jest przecież whisky.

Do określania barwy tego trunku, degustatorzy nie używają jednak jedynie nazw metali szlachetnych (złoto, brąz, srebro), ale także nazw innych trunków. Osoby niewtajemniczone może zadziwić fakt, iż w opisie walorów whisky, mogą paść takie słowa, jak: sherry, porter, gin, szampan, stara madera, sauternes. Wynika to jednak z faktu, iż po prostu do określenia przykładowo wina, istnieje o wiele więcej określeń, które i tu się wykorzystuje.

Skupmy się jednak na tym, skąd sam kolor whisky się bierze? Co ma wpływ na jego intensywność? I czy barwa ma wpływ na smak i jakość?

Jak wiadomo, whisky, jak i każdy inny alkohol, bezpośrednio po destylacji jest bezbarwny. Wszystko tu więc zależne będzie od tego, w jakich warunkach whisky będzie dojrzewać. Whisky najczęściej dojrzewa w dębowych beczkach, których to drewno bezpośrednio wpływa na kolor alkoholu. Różnice w odcieniach barwy whisky zależne są nawet od tego, z jakiej odmiany dębu wyprodukowano beczki. I tak, dąb amerykański nada whisky żółtawy kolor, natomiast dąb europejski – bursztynowy. Głębokość i intensywność koloru zależna jest natomiast od tego, jak długo, alkohol będzie w leżakował w beczce, a także ile razy była ona uprzednio wykorzystywana. Im częściej napełniana beczka, tym mniejszy jej wpływ na barwę trunku, a także na jego smak.

Bardzo istotnym czynnikiem, jeżeli chodzi o barwę whisky jest to, czy w beczkach wcześniej było przechowywane coś innego, przykładowo sherry, burbon, rum lub wino. Jak nietrudno się domyślić beczki, w których wcześniej dojrzewało czerwone wino, nadadzą whisky czerwonego zabarwienia.

Należy jednak wiedzieć, o bardzo często stosowanej praktyce. Przed zabutelkowaniem, whisky jest „zabarwiana” karmelem. Wprawdzie jest to niewielka ilość (0,05%), jednak w tańszych jest go więcej, jest to już więc swego rodzaju oszustwo. Karmel dodaje się również po to, aby złagodzić smak whisky.

W porównaniu jednak do dawniejszych praktyk, karmel nie jest niczym najgorszym. Aby wzbogacić barwę whisky dawniej dodawano do alkoholu przeróżne substancje, w tym nawet szelak, który wykorzystywano jako składnik lakieru do mebli. Te praktyki miały miejsce jeszcze w dziewiętnastym wieku.

Obecnie, jedynym dozwolonym produktem do „podbarwiania” whisky jest palony cukier. Warto wiedzieć, że tylko nieliczne beczki whisky nie są niczym ulepszane. Jednak to właśnie ich cena z pewnością przyprawi nas o zawrót głowy. Takie egzemplarze zawsze posiadają na etykiecie oznaczenie „natural colour”.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Irlandzka whisky

Irlandzka whisky

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Dla Irlandczyków whisky ma tak samo duże znaczenie i długoletnie tradycje, co dla Polaków wódka. Jest to trunek na stałe wpisany w bardzo wiele elementów miejscowej kultury.

Przy świętowaniu każdej z możliwych okazji Irlandczycy sięgają po butelkę ulubionej whisky. Znany i praktykowany do dziś jest również zwyczaj chowania zmarłego z dwoma butelkami tego właśnie alkoholu.

Irlandzka whisky ma swoja długoletnią historię. Początki jej wytwarzania sięgają dwunastego wieku. Najstarsza, działająca nadal destylarnia Bushmills, została otworzona w 1608 roku.

Jednak dopiero przełom wieku osiemnastego i dziewiętnastego, uważa się na czas największej popularności whisky w Irlandii. W roku 1779, na terenie kraju działało aż 1200 zakładów produkujących właśnie whisky. Oczywiście znaczna ich liczba była całkowicie nielegalna. Dołożono więc wszelkich starań, aby ten fakt zmienić i w dwadzieścia trzy lata później, w Irlandii istniało już 20 legalnych i 800 nielegalnych destylarni. Kolejne działania w tym celu powzięto w roku 1838. Wówczas to założono Ruch Całkowitej Abstynencji. Skutkiem było zamknięcie wielu małych destylarni, ale jednocześnie wzmocnienie tych większych, legalnych. Oczywiście wszystkich Irlandczyków nie udało się namówić do abstynencji, a ich ulubiony trunek, zaczął zyskiwać popularność również za granicą.

Załamanie przyszło jednak wraz z szkockimi kupażami i prohibicją w Stanach Zjednoczonych (większość irlandzkiej whisky eksportowane było właśnie do USA). W latach sześćdziesiątych wydawało się, że produkcja whisky całkowicie upadnie. W roku 1966, trzy z większych destylarni (John Powers & Sons, John Jameson & Sons i Cork Distillery), postanowiły połączyć swoje siły i stworzyć spółkę Irish Distillers, która została następnie wykupiona przez kanadyjską Sagram`s. Następnie Irish Distillers zostało odsprzedane francuskiemu koncernowi Pernod Richards. Przez taki postęp wydarzeń, przez całe lata osiemdziesiąte, producentami irlandzkiej whisky, byli właśnie Francuzi. W roku 1989 John Teeling otworzył zakład, i do dziś jest to jedyna destylarnia irlandzkiej whisky, należąca do Irlandczyków właśnie.

Czym charakteryzuje się prawdziwa, irlandzka whisky? Bardzo wielu ludzi uważa, że szkocką whisky produkuje się z wędzonego na torfie słodu. Tymczasem do produkcji whisky w Irlandii w ogóle nie wykorzystuje się torfu. Bardzo wiele jednak z podstawowych warunków, jakie spełniać mówi destylat Irish Whiskey, pokrywa się z tymi obowiązującymi dla Scotch Whisky.

Trzy podstawowe zasady to: zbożowy lub słodowy zacier, co najmniej trzy lata dojrzewania i nie mniej niż 40% alkoholu.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Syrah – jeden z najpopularniejszych szczepów winiarskich

Syrah – jeden z najpopularniejszych szczepów winiarskich

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Za najważniejsze z ciemnych, winiarskich szczepów uznaje się takie odmiany jak Cabarnet Sauvignon, Pinot Noir, a także Merlot i właśnie Syrah.

Ta ostatnia z wymienionych odmian pochodzi z miejscowości Shiraz, która dawniej była stolicą Persji, a obecnie znajduje się na terenie Iranu. Miasto to słynie przede wszystkim z wina.

Według legend, szczep znalazł się w winnicach europejskich dzięki Gaspardowi de Strimbergowi. Był to rycerz, który w trzynastym wieku, przywiózł sadzonki Syrah, wracając z wypraw krzyżowych. Według innej historii sadzonki pochodzić miały z Egiptu, a sama ich nazwa wywodzić się od sycylijskich Syrakuz.

Wszelkie legendy zostały jednak obalone, gdy w roku 2001 przeprowadzono szczegółowe badania genetyczne, które udowodniły, iż jest to samorzutna mieszanka odmian rodańskich z mondeuse blanche i dureza. Dokładnie ten sam szczep znany jest w Australii pod nazwą Shiraz.

Dużą zaletą krzewów odmiany Syrah jest fakt, iż doskonale radzą sobie one w niemal każdym typie podłoża i posiadają dużą odporność na grzybowe choroby. Poza tym odmiana ta jest plenna, posiada duże grona, które dojrzewają późno, ale za to równomiernie. Owocowanie jest tak duże, że aby uzyskać najlepszy produkt do winifikacji, należy usuwać nadmiar gron i regularnie przycinać krzewy. Równie koniecznym zabiegiem jest pozbawianie rośliny dużej części liści, aby owoce dojrzewały w pełnym słońcu, jak również podwiązywanie długich i kruchych pędów.

Owoce zbiera się nie w momencie pełnego dojrzenia, ale wówczas, gdy osiągną one najwyższy poziom cukru. Ten moment następuje przed pełną dojrzałością fizjologiczną, ważne jest więc jego precyzyjne określenie.

Wina pochodzące tylko i wyłącznie z tej odmiany są ostre, ciężkie, ciemne, gęste i posiadają duże bogactwo aromatów oraz idealne predyspozycje do późniejszego dojrzewania. Wino Syrah to również bogaty bukiet aromatów, na który wpływ ma również samo miejsce upraw. Odnaleźć w nim można nuty gorzkiej czekolady, wiśni, czarnych jeżyn, a także delikatne akcenty czarnego i białego pieprzu.

Ze względu na owe bogactwo i intensywność, wino to wykorzystywane jest bardzo często w kupażach. Może służyć jako składnik poprawiający smak, aromat lub kolor.

Odmiana Syrah uprawiana jest przede wszystkim w południowej Francji na terenach od Doliny Rodanu, aż po Gaillac, obejmując więc tereny Prowansji, Langwedocji i Roussillon. Jej mekką jest jednak region Cornas.

Poza tym odmianę tę odnajdziemy także w Hiszpanii, Włoszech, Chile, Argentynie, Kaliforni, a nawet Południowej Afryce.

Drugim, można powiedzieć, domem tej winnej odmiany jest Australia. Ma ona tu także swoja inną nazwę, a mianowicie określa się ją jako Shiraz. W regionie tym jest to zdecydowanie wiodąca odmiana czarnych winogron. Wina pochodzące z odmiany tej uprawianej w Australii cechują się znacznie intensywniejszym smakiem i większą mocą.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Sztuka podawania i picia wina

Sztuka podawania i picia wina

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Kultura picia wina polega na jego smakowaniu. Pijąc wino powinniśmy brać małe łyki, tak jakbyśmy je jedynie kosztowali. Niesamowicie długa tradycja produkcji wina z czasem przeistoczyła się w sztukę, którą odbierać należy z należytym szacunkiem.

Wiedzą o tym szczególnie koneserzy tego trunku, dla których smakowanie wina, poznawanie jego aromatu, koloru, określanie bukietów i dalszych nut, to zmysłowa przyjemność.

Jeżeli chcemy w pełni poznać cechy kosztowanego przez nas wina, musimy poświecić owej czynności wiele uwagi i skupienia. Równie ważne są tu oczywiście nasze upodobania smakowe, jak również pewne doświadczenie i gromadzenie w pamięci poznanych wcześniej smaków i aromatów.

Kraje o najbogatszych tradycjach uprawy winorośli i produkcji wina to Francja, Włochy i Hiszpania. W konkretnych regionach tych państw, picie wina stanowi nie tylko sztukę, ale i sposób życia.

Jak powinniśmy podawać i smakować wino w Polsce, podczas towarzyskich spotkań? Oczywiście zasady degustacji będą zupełnie inne w zależności od tego, czy znajdujemy się w na oficjalnej degustacji organizowanej dla znawców win, czy na prywatnej uroczystości rodzinnej.

Należy tu odróżnić smakowanie wina, od jego wnikliwej analizy i oceny. Gdy siedzimy przy stole u znajomych, czy nawet w restauracji, wystarczy wykonać wprawny obrót kieliszkiem i wziąć pierwszy, niewielki łyk, aby ocenić jakość wina. Jeżeli to my podajemy wino naszym gościom, powinniśmy najpierw opowiedzieć o tym konkretnym trunku, szczególnie gdy jest to dobre wino, starego rocznika.

Wino powinno być zdekantowane i doprowadzone do temperatury pokojowej, jeszcze przed rozpoczęciem kolacji. Nalewając wino do kieliszków gości należy to robić wolno i starannie, nie opierając szyjki butelki o kieliszek. Następnie delikatnie przekręcamy butelkę, aby ostatnia kropla nie zabrudziła obrusu. Nie przesadzajmy jednak. Nie jest w dobrym tonie popisywanie się przed gośćmi trikami zawodowego kipera. Pamiętajmy również o tym, że butelką z winem nie należy zbytnio poruszać, ponieważ właściwości tego alkoholu są bardzo nietrwałe i takie gwałtowne ruchy mogą jedynie pogorszyć jego jakość.

Przed rozlaniem wina do kieliszków gości, gospodarz powinien nalać odrobinę sobie i spróbować, aby wiedzieć czy podawane wino na pewno jest smaczne. Wino nalewamy zawsze podchodząc od prawej strony gościa (podając potrawy podchodzimy z lewej) do połowy, ewentualnie dwóch trzecich lampki. Nigdy nie nalewamy do pełna.

Jeżeli organizujemy uroczyste przyjęcie, do każdej z potraw powinniśmy dobrać odpowiednie wino. Istotna jest również sama kolejność. Białe wino należy podawać zawsze przed czerwonym, młodsze przed starszym, a lekkie przed ciężkim. Do potraw rybnych podajemy wino białe, lekkie. Jeżeli rybę podajemy z białym sosem, może to być ciężkie wino białe. Do białego mięsa najlepiej pasuje wino różowe, natomiast do czerwonego – czerwone. Do dziczyzny i bardzo ostrych potraw podajemy ciężkie, czerwone wino.

Przestrzeganie tych kilku zasad z pewnością zaświadczy o wysokiej kulturze gospodarza, a i gości wprowadzi w elegancki, luksusowy klimat, który z pewnością docenią.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jeżeli bąbelki, to w winie musującym czy prawdziwym szampanie?

Jeżeli bąbelki, to w winie musującym czy prawdziwym szampanie?

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Szampan – w Polsce nieodłączny element każdego balu sylwestrowego. Kojarzony z efektownym wystrzałem korka i buzującymi bąbelkami. Najczęściej jednak noworoczne toasty wznosimy nie lampką szampana, a wina musującego.

Czy jednak wino musujące musi od razu oznaczać trunek zdecydowanie gorszy jakościowo?

Oryginalny, „prawdziwy” szampan produkowany jest tylko i wyłącznie z uprawianych w Szampanii (Francja) winorośli. Nadal jednak jest to przecież wino musujące. Przykładami innych, wyśmienitych w smaku mogą być tu włoskie Prosecco i hiszpańskie Cava.

To, które wino musujące jest smaczniejsze, zależne jest oczywiście od indywidualnych upodobań osoby smakującej. Wiadome jest jedno. Im mniejsze bąbelki, tym więcej czasu poświęcono jego produkcji, przez co nazwać można je zdecydowanie szlachetniejszym.

Wino musujące to trunek, który wytwarza się w wyniku dwukrotnej fermentacji. Wówczas w sposób, jak najbardziej naturalny, wytwarza się dwutlenek węgla, odpowiedzialny za bąbelki. O ile w winach musujących ciśnienie to ma wartość około trzech barów, o tyle w szampanach jest to wartość zdecydowanie wyższa. Drugą fermentację przeprowadza się przez dodanie drożdży i cukru. W przypadku szampanów, proces ten może trwać nawet kilka lat, w czasie którym fermentujący cukier wytwarza alkohol. Następnie drożdże są usuwane z trunku, aby nie był on mętny. Następnie dodaje się wino i cukier, aby uzyskać określony smak.

Wino musujące czy szampan?

Na terenie Unii Europejskiej dokonano uregulowania prawnego, według którego nazwą szampan można określać jedynie te wina musujące, które powstały w Szampanii. Zakazane jest również sugerowanie podobieństwa poprzez zamieszczenie na etykietach napisu, świadczącego o tym, że wino mimo iż nie postało w Szampanii, zostało wytworzone metodą szampanizacji.

Co wpływa na tak wysoką cenę szampana?

Za butelkę prawdziwego szampana należy zapłacić od stu do nawet kilku tysięcy złotych. Na cenę tę wpływa przede wszystkim fakt długotrwałego procesu jego produkcji. Te szlachetne gatunki dojrzewają około trzech lat. Poza tym konieczny jest tu zdecydowanie większy nakład pracy, niż podczas wytwarzania zwykłego wina musującego, których proces fermentacji trwa jedynie kilka tygodni.

Rodzaje szampanów

Szampany, tak jak typowe wina, dostępne są w trzech odmianach: szampan wytrawny, półwytrawny i półsłodki. To jakiego będzie on rodzaju, zależne jest od ilości cukru, który w płynnej postaci dodawany jest do trunku w procesie dozowania. Szampan wytrawny zawiera do trzydziestu pięciu gramów cukru na litr. W przypadku typowego wina z taką zawartością cukru, określane byłoby ono jako półsłodkie. Ta różnica spowodowana jest faktem, że zawartość dwutlenku węgla obniża odczucie słodkiego smaku.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Blended whisky – mieszana, wstrząsająco dobra

Blended whisky – mieszana, wstrząsająco dobra

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Pierwszą, mieszaną whisky, która pojawiła się na rynku była whisky o nazwie Usher’s Old Vatted Glenlivet, a było to w roku 1853. Był to absolutny przełom w świecie alkoholi. A upodobanie do tego rodzaju whisky miało nie zniknąć do dziś.

Sam pomysł na stworzenia takiej mieszanki narodził się w nadzwyczaj prostu sposób. W czasach przed wspomnianym rokiem 1853 wytwarzano jedynie słodową whisky, która w smaku była bardzo ostra, przez co zniechęcała dużą część konsumentów. Była również o wiele droższa od zbożowej whisky. Postanowiono więc pomieszać te dwa destylatory i stworzyć trunek, który zadowoliłby większość.

Innym czynnikiem, który przyczynił się do produkcji blended whisky na szerszą skalę, była epidemia filoksery, w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Wówczas popularniejsza brandy, stała się dobrem, na które pozwolić mogli sobie jedynie najzamożniejsi. Ci, którzy zmuszeni byli z niej zrezygnować zaczęli pić właśnie mieszaną whisky, która od tego czasu zaczęła królować w barach europejskich.

Sztuka mieszania destylatów whisky blended polega na tym, aby produkt końcowy był lepszy, niż wykorzystane w jego produkcji substraty, przy jednoczesnym zachowaniu indywidualnych cech każdego z nich. Taka umiejętność niewątpliwie jest sztuką, dlatego też w każdej destylarni, w której produkuje się blended whisky, jest osoba nadzorująca cały proces – master blendera.

Producenci mieszanek whisky popularność swoich trunków zawdzięczają przede wszystkim niezbyt wygórowanej cenie. Jednak aby firma zdobyła pewien prestiż, musi posiadać w swoim portfolio również okazy wyjątkowe, przygotowywane z okazji specjalnych okoliczności.

Obecnie, jedną z najbardziej popularnych tego typu whisky w Polsce jest Ballantines Finest. To znana od roku 1920, zbilansowana, szkocka whisky mieszana. Do jej produkcji wykorzystuje się aż pięćdziesiąt rodzajów słodowych (single malt) i zbożowych (grain) whisky. W jej smaku wyczuwalne są nuty czekolady, owoców i przypraw.

Drugi przedstawiciel czołówki blendów to Johnie Walker. Tu na szczególną uwagę zasługuje wariant Blue Label, który jest hołdem dla stylu dziewiętnastowiecznych whisky. Posiada aksamitny smak, w którym wyczuwalny jest niezwykły bukiet. Aby stworzyć taką mieszankę konieczne są niebywałe umiejętności mastera i unikatowe destylaty. W przypadku Blue Label jest ich czterdzieści, a każdy w wieku od dwunastu do sześćdziesięciu lat.

Z zasady nie podaje się na etykietach blended whisky jej wieku. Możliwe by to było jedynie w momencie, gdyby wszystkie użyte komponenty leżakowały tak samo długo lub podany wiek, byłby minimum obowiązującym każdy z nich.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Whisky słodowa – jak ważna jest sama beczka

Whisky słodowa – jak ważna jest sama beczka

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Whisky słodowa powinna charakteryzować się tym, że jest całościowo produktem jednej destylarni. Jednak jak się okazuje, obecnie jest to warunek, który spełnia jedna na milion.

Powstaje ona na bazie zesłodowanego jęczmienia. Do jej produkcji więc potrzebny jest słód jęczmienny, drożdże i woda. Niezwykle ważnym etapem jest tu suszenie słodu, które odbywa się na specjalnych, torfowych paleniskach. Następnie tak przygotowany trunek leżakuje w dębowych beczkach, w których wcześniej dojrzewały alkohole takie, jak burbon, porto czy sherry. To właśnie whisky słodowa jest podstawowym substratem whisky z rodzaju blended, z tego właśnie powodu, koneserzy „rudej” zdecydowanie bardziej cenią sobie whisky single malt. Jeszcze większym rarytasem, co bardzo łatwo zauważyć w samej cenie za butelkę, jest Single Cask Whisky, czyli whisky słodowa, która pochodzi wyłącznie z jednej beczki, wytwórni i destylatu. Obecnie jest ona bardzo rzadko spotykana.

Kolejną odmianą jest whisky blended malt, przy której wytrawni smakosze whisky zaczynają już kręcić nosem. Jest to bowiem produkt będący mieszanką słodowych whisky pochodzących z kilku różnych destylarni. Stosuje się tu również nazwy Pure Malt lub Vatted Malt.

„Słodowym purystą”, dla których absolutnym znieważeniem były by drinki z whisky, zdecydowanie nie spodobał się fakt, że whisky z ich ulubionych gorzelni, faworyzowanych regionów, zaczęto mieszać z innymi. Z tego powodu praktykowano również kupno konkretnych beczek whisky, których zawartość posiadała swój oryginalny smak i moc.

Prowadzono zamknięte degustacje, których opisy można było odnaleźć w fachowej prasie. I tu pojawiły się sprzeciwy, wynikające z faktu, że w sklepach nie było możliwości kupienia whisky, o tym, konkretnym smaku, ponieważ były one mieszane. Zaczęto więc handlować „whisky z beczki”.

Pomysł, aby dojrzewanie whisky odbywało się w beczkach po sherry, rozpowszechnił się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Praktyka ta szybko stała się absolutnym hitem. Powstały setki odmian i nowych wersji słodowej whisky.

Wynikało to przede wszystkim z faktu, że samych rodzajów beczek po sherry istnieje nieskończona liczba. Kolejnym elementem, który wpływa na smak whisky to czas, w jakim leżakowała ona w konkretnej beczce. Poza tym, czy była tam cała zawartość jednego rodzaju whisky, czy może tylko jedna z partii destylatu, a jeszcze inna dojrzewała w beczkach po hiszpańskim porto.

Whisky słodową zaczęto więc oznaczać na etykietach szczegółowymi danymi, typu „70% aged in sherry casks". Jak nietrudno się domyślić, powstała w ten sposób nieskończona liczba wariantów whisky słodowej. A z tego wynika fakt, że nawet najbardziej poświęcony swojemu hobby degustator tego trunku, nie jest w stanie zasmakować każdej z nich. Stąd też niezwykle trudno dostać obecnie whisky słodową, której smak byłby wizytówką jednej, konkretnej destylarni.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Słodkie morza likierów

Słodkie morza likierów

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Dlaczego kobiety tak lubią likiery? Przede wszystkim dlatego, że nie wyczuwa się w nich alkoholu, mają one najczęściej słodki smak i kuszą swoimi kolorami i zapachami.

Istnieje cała masa przeróżnego rodzaju likierów, których klasyfikacja, nawet specjalista przysparza niemałych trudności.

Po pierwsze nie ma tu bowiem absolutnie żadnego ograniczenia jeżeli chodzi o sam smak likieru. To nieograniczony wachlarz możliwości. Likiery powstają z owoców, ziół, orzechów, czekolady, kawy i innych. Najczęściej wytwarza się je na bazie spirytusu, ale nie jest to absolutnie regułą, ponieważ obecnie chyba najbardziej popularny likier, czyli Malibu, produkuje się na bazie białego rumu.

Sama produkcja likierów jest równie skomplikowana, jak ich klasyfikacja. Tak naprawdę, jedynym czynnikiem, według którego sklasyfikować można każdy rodzaj likieru, jest zawartość cukru.

W zależności od rodzaju więc, likier może zawierać od siedemdziesięciu do stu gramów cukru na litr. Jeżeli wartość nie mieści się w tych granicach, trunek nie może być nazwany likierem.

Trzydzieści lat temu wymyślono patent, na mieszanie alkoholu z mlekiem, w ten sposób, aby powstał jednolity napój. Wówczas absolutną furorą stały się likiery mleczne i śmietankowe.

Likiery pić można w czystej postaci, jednak równie często stają się one bazą przeróżnych drinków. Z tego właśnie względu stały się one niemałą konkurencją dla wermutów. Najpopularniejszymi, alkoholowymi koktajlami, w których rolę główną odgrywają właśnie likiery jest Malibu z mlekiem i Passoa z sokiem pomarańczowym.

Wymieńmy kilka rodzajów likierów, skupiając się przede wszystkim na ich smaku. Każdego z nich warto spróbować, bo to niebywała uczta dla zmysłów.

Advocaat, to bardzo popularny w Polsce likier. Wynalazek Holendrów, który produkowany jest z niskiej mocy brandy, cukru, żółtek, aromatu waniliowego i śmietany. Ten niezwykle gęsty trunek opatentowany został przez firmę Bols.

Ojczyzną Amaretto są Włochy. Likier ten charakteryzuje się słodkim, jednak lekko gorzkawym smakiem. Produkowany jest z użyciem migdałów, czasem również pestek brzoskwiń, moreli czy wiśni. Jego aromat wzbogacany jest ziołami lub wanilią.

Blue Curaçao to z uwagi na swój charakterystyczny, intensywnie niebieski kolor, likier bardzo rozpoznawalny. Jego zawartość alkoholu jest zależna od samego producenta. Minimalna moc to jednak 38%. Curaçao to likier pomarańczowy, który swoją barwę zawdzięcza niebieskiemu barwnikowi, który nie posiada żadnego smaku.

Campari, trunek pochodzący wprost z Mediolanu. Jego znak rozpoznawczy to charakterystyczny gorzki, pieprzowy smak, który uzyskuje się ze skórek pomarańczy i mieszance ziół. Likier ten zdecydowanie podaje się w drinkach, najczęściej z sokiem pomarańczowym.

Wspominane wcześniej Malibu, to likier kokosowy na bazie białego rumu. Produkowany jest z cukrowej trzciny i dodatku kokosowego aromatu. Wywodzi się z Barbadosu, gdzie już około 1605 roku, opatentowali jego produkcję lokalni mieszkańcy.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Aby w pełni docenić smak rumu, należy wiedzieć, że...

Aby w pełni docenić smak rumu, należy wiedzieć, że...

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


...jest to napój alkoholowy, którego zawartość (w zależności od rodzaju) mieści się w granicach od trzydziestu siedmiu i pół do aż osiemdziesięciu jeden procent. Produkowany jest poprzez proces fermentacji soku z cukru trzcinowego, ewentualnie melasy.

Samo pochodzenie słowa „rum” nie jest do końca oczywiste. Jeden z etymologów, Brytyjczyk Samuel Morewood, w roku 1824 wysnuł terę, że nazwa pochodzi od ostatniej sylaby łacińskiego słowa saccharum, które oznacza cukier. Inna sugestia wskazywałabym na holenderskie słowo roemer, oznaczającego kubki, szklanki. Za najbardziej prawdopodobną wersję uznaje się jednak tę, według której nazwa rumu pochodzi od angielskiego słowa rum, które z slangu oznaczałoby „zgiełk”.

Alkohol ten dawniej kojarzony był przede wszystkim z przestępczym świadkiem rabusiów, handlarzy niewolników i piratów. Wśród morskich złoczyńców upodobania te widać nawet w cechach popularnej postaci Jacka Sparrowa, odgrywanego w filmie „Piraci z Karaibów” przez Johnnego Deppa.

Historia rumu rozpoczyna się już w antycznych czasach, a jego miejscem pochodzenia były najprawdopodobniej Chiny i Indie. Europejczycy pierwszy raz mieli okazję zasmakować rumu za sprawą Arabów. Olbrzymie plantacje trzciny cukrowej w Hiszpanii prowadzili Maurowie, a Karaiby, gdzie rozpoczęto masową produkcję rumu, zawdzięczają sadzonkę trzciny Krzysztofowi Kolumbowi.

W Europie natomiast rozpoczęto produkcję rumu na bazie melasy, czyli produktu otrzymywanego z buraków cukrowych. Obecnie jednak nazwa „rum” zastrzeżona jest wyłącznie dla tego trunku produkowanego z trzciny cukrowej.

Rum dostępny jest w pięciu rodzajach: rum biały, złoty, ciemny, aromatyzowany i overproof. Pierwszy z nich, czyli rum biały, określany jest również jako srebrny. Charakteryzuje go łagodny i lekki smak. Z racji tego, że należy do bardzo słodkich alkoholi wykorzystuje się go w większości do koktajli. Z produkcji białego rumu słynie przede wszystkim Puerto Rico.

Rum złoty, inaczej bursztynowy, w odróżnieniu od białego posiada znacznie bogatszy bukiet aromatów. Za charakterystyczny kolor tego rodzaju rumu odpowiedzialne są beczki, w których dojrzewa.

Ciemny rum, inaczej rum czarny, posiada tak samo mocny smak i aromat, jak barwę. Stosowany jest również do przygotowywania potraw.

Rum aromatyzowany posiada dodatkowy smak lub zapach, przykładowo pomarańczy czy kokosu. Nie należy do mocnych alkoholi. Jego zawartość to mniej niż 40%.

Overproof to mocny rum, najczęściej sześćdziesięcioprocentowy, o ostrym smaku. Najmocniejsza wersja może mieć nawet 80%.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Rośnie rzesza fanów australijskiego wina

Rośnie rzesza fanów australijskiego wina

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Kapitan Artur Phillip, to jemu podziękować powinni wszyscy fani australijskiego wina. Za jego to bowiem sprawą, w roku 1788, w Australii pojawiły się pierwsze sadzonki szczepu vitis vinifera.

Z jego listów wysyłanych do przedstawicieli brytyjskiego rządu, możemy dowiedzieć się, jak zachwalał on sprzyjające warunki do uprawy właśnie winorośli. On również przepowiedział międzynarodowy sukces australijskich win, które obecnie są przecież doceniane na całym świecie.

Phillip w niedługim czasie od swojej wyprawy, stał się właścicielem pierwszej australijskiej winnicy, a nie była to jedyna, którą później posiadał na własność. Był więc absolutnym pionierem jeżeli chodzi o produkcję wina w Australii.

Znawcy zarówno alkoholi, jak i mentalności poszczególnych narodowości, szybko dostrzegą tu pewien paradoks. Polega on na tym, że to właśnie Brytyjczycy, którzy do entuzjastów picia wina absolutnie nie należą, spopularyzowali kulturę picia właśnie tego alkoholu w Australii.

Nie była to jednak jedynie „dobra przysługa”. Spopularyzowanie wina miało przede wszystkim obniżyć spożycie alkoholi wysokoprocentowych, a za tym walkę z plagą alkoholizmu.

Pierwsi osadnicy przybyli do Australii właśnie z Wielkiej Brytanii. Byli to zesłańcy skazani na „wygnanie” za popełnione przeciw ojczyźnie przestępstwa. Poza tym, Australia miała stać się czymś na kształt prywatnej winnicy Imperium Brytyjskiego.

Plan zaczęto wcielać w życie na długo przed pierwszym transportem australijskiego wina, który miał miejsce w 1822 roku. W roku tym jednak partia win nie była jednak zbyt duża. Było to sto dwadzieścia litrów czerwonego wina, które dodatkowo wznawiane było z użyciem brandy. Ta praktyka była stosowana w obawie o to, czy australijskie wino w czystej postaci przetrwa tak długi rejs. Jednak Londyńskie Towarzystwo Handlowe było wręcz zachwycone smakiem wina z Australii i przyznało mu srebrny medal.

Dziesięć lat później, do Bordeaux trafiło wino już w czystej postaci i zrobiło furorę. Rok 1889 był równie udany dla wina australijskiego. Otrzymało ono bowiem nagrodę Grand Prix na zorganizowanej w Paryżu wystawie.

Obecnie, jednym z najpopularniejszych australijskich win jest Jacob`s Creek, który już od wielu lat produkowany jest w winnicach Orlando Wyndham, na południu kraju. To sprzyjający klimat tamtego rejonu wpływa na fakt, iż wino to charakteryzuje niezwykle bogaty, owocowy aromat. Również dzięki niezmienności pogody, wina tamtego regionu (w przeciwieństwie do tych europejskich) są niezmiennie wyśmienite.

W roku 2007, wino Jacob's Creek Reserve Chardonnay, otrzymało jedną z najbardziej prestiżowych nagród, a mianowicie główną nagrodę międzynarodowego konkursu winiarskiego, organizowanego w Kalifornii - Pacific Rim International Wine Challenge.

Polscy smakosze wina mogą cieszyć się możliwością smakowania aż siedmiu rodzajów Creeka.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Reklamy whisky

Reklamy whisky

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


„Gwiazda rocka zaginęła – poszukiwania wciąż trwają!” Między innymi taki scenariusz filmiku promocyjnego wymyśliła marka Ballantines, produkująca najlepszy koniak na świecie.

W pewnej reklamie, możliwej do obejrzenia na stronach portali rozrywkowych oraz marketingowych, oglądamy burzliwą historię młodego, przystojnego i na pewno wybitnego gwiazdora muzycznego. Mężczyzna wiedzie barwne życie – od koncertu do koncertu, jednak w końcu zaczyna mu brakować życiowej wolności. Nad ranem więc, gdy wieziony jest do hotelu, każe zatrzymać samochód nad malowniczą rzeką. W rytm mocnej muzyki wchodzi na mostek, rozpościera ręce i tak jak nieraz na koncertach, gdy rzuca się w tłum fanów, skacze do wody. Płynąc, ściąga garnitur, wspomina smak swobody (identyczny ze smakiem whisky ballentine…) i znika z pola widzenia. Gdy po kilku dniach prasa ciągle spekuluje, gdzie mógłby skryć się ów barwny artysta, my – odbiorcy reklamy – oglądamy go w małym, wiejskim pubie, gdy – obserwowany przez piękną barmankę – popija ulubiony trunek i palcami dłoni wystukuje radosny rytm na blacie stołu. Bo kto pije whisky, ten wolność ma w sobie – zdaje się przekonywać firma Ballantines.

Zwykle w reklamach tego produktu stawia się na utrwalenie w opinii konsumentów, że marka jest wciąż obecna na rynku, że – nade wszystkie inne wartości - wybiera klasykę, a – jednocześnie - chce trafić na stoły ludzi nowoczesnych, lubiących kultywować tradycyjne smaki znakomitego alkoholu. Dlatego w sponsorowanych filmikach wiele się mówi o wysokiej jakości tejże whisky, o latach doświadczeń, zdobytych podczas jej produkcji. Logo koncernu widać i na stadionach sportowych i na plakatach promujących ważne wydarzenia kulturalne: spektakle, koncerty, wielkie gale. Wszystko po to, by być blisko ludzi i wraz z nimi celebrować uroczyste chwile, podniosłe momenty, dni szczęścia.

Dlatego, w jednej z filmowych odsłon, przedstawiono historię kilku młodych, ambitnych mężczyzn. Jeden z nich kupuje starą operę i ożywia to miejsce, stawiając na jednej szali swój zawodowy sukces i swój los przedsiębiorcy. Drugi z panów organizuje, wraz z ukochaną dziewczyną, podróż marzeń, trzeci lubi randki na dachu wieżowców, a czwarty co wieczór gra swoją ulubioną muzykę i cieszy go występowanie dla fanów. Każdy z przedstawionych bohaterów realizuje się w życiu, a ich ulubionym napojem z promilami jest właśnie whisky Ballantines, kojarząca się ze zwycięstwem, z podjęciem różnorodnych wyzwań, a także z radością, czerpaną z prostych, codziennych czynności.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Trunki z Belgii. Łyk historii.

Trunki z Belgii. Łyk historii.

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Przeciętny mieszkaniec Belgii, w ciągu roku, wypija średnio 100 litrów piwa. Nawet niewielkie bary niderlandzkie dysponują około dwudziestoma gatunkami tego alkoholu. Jest więc w czym wybierać!

Bardzo wiele browarów działa już od XI wieku, śmiało można zatem powiedzieć, iż Belgia specjalizuje się w warzeniu piwa, a trunek ów to prawdziwe narodowe dobro. Ogólnie, w całym państwie powstaje czterysta zarejestrowanych odmian piwnych. Mnóstwo osób posiada też własny sprzęt do domowego warzenia oraz – obowiązkowo – kolekcję odpowiedniego szkła. Bo każda marka wymaga właściwego podania.

Niestety, jak i w innych miejscach na świecie, tak i na ziemi belgijskiej lepiej sprawdzają się koncerny przemysłowe, które szybciej oraz efektywniej radzą sobie z licznymi problemami logistycznymi, dotyczącymi produkcji oraz dystrybucji piw. Specjaliści twierdzą jednak, że nawet w takich miejscach dba się o tradycyjne receptury i uwarzony trunek niewiele różni się od oryginalnych, pradawnych eliksirów…

Zachwalanym, zbożowym dobrodziejstwem jest bez wątpienia piwo trapistów, wymyślone przez średniowiecznych mnichów. Przepis na ów napitek jest dużo starszy – sięga jeszcze czasów rzymskich, ale to właśnie niderlandzcy zakonnicy dopracowali tajniki produkcyjne i zaczęli upowszechniać swój wynalazek. I tak, od antycznej prowincji Gallia Belgica, gdzie praktycznie w każdym gospodarstwie ktoś coś piwnego komponował (trunek ów pijano podczas uczt, zwykłych rodzinnych obiadów, jak i w czasie choroby, zwłaszcza przy różnych infekcjach), aż do wieków średnich, kiedy to obróbka chmielu nabrała istnej finezji. Aktualnie, w Belgii, piwny przemysł nadzoruje pięć zakonów trapistów – jednakże, za linię produkcyjną odpowiadają obecnie świeccy fachowcy, pracujący laboratoryjnie nad ulepszeniem jakości piw.

Trapiści nadali swemu dziełu bogaty, drożdżowy smak, jak również moc od 6 do 11% alkoholu. Największą popularność wśród Belgów zdobył Chimay, którego warzy się w najobszerniejszym, belgijskim klasztorze, w Hainaut. Delikatny aromat otula mocny smak tego gatunku – owo połączenie jest efektem długiego, kilkuletniego leżakowania. Zaś „zwalającym z nóg” rodzajem jest Westvleteren z Ypres.

Podsumowując: o ile część belgijskich kobiet preferuje jednak imprezowe picie łagodniejszych napojów (lubiane są koniaki czy słodkie drinki z rumem), to zdecydowana przewaga mężczyzn nie odmawia sobie kolejnego kufla piwa trapistów. - Po co się bowiem trapić mocą tegoż napoju? Jeśli ma on nas znokautować, stanie się to prędzej czy później a tymczasem bawmy się i cieszmy legendarnym smakiem najpyszniejszego piwa we wszechświecie! – mawiają Belgowie, dolewając sobie kolejną porcję Chimaya bądź Westvleterna…

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Piwa belgijskie

Piwa belgijskie

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Mowa będzie o trunkach trapistów, czyli o wyrobach zakonnych, które dziś – wespół z browarami klasztornymi – produkują największe koncerny w Belgii.

Z odmian najbardziej znanego Chimay przytoczyć warto typ Westvleteren z Ypres – mocny, ciemny, długo leżakujący i fermentujący w drewnianych beczkach. Ponadto, wielką estymą cieszy się gatunek Labic, czyli wyrób z doliny Senne, położonej nieopodal Brukseli. Miksturę tę komponuje się z mieszanki zbóż i poddaje spontanicznej fermentacji – to jest takiej, której nie kultywuje już żaden browar na świecie. Wygląda ona następująco: brzeczki (a więc połączenie wody, pszenicy oraz jęczmienia) nie zaszczepia się drożdżami, a pozostawia w otwartych beczkach bądź w kadziach. Następnie rozchyla się wszystkie okna fermentowni – drożdże występujące w stanie naturalnym, rozpoczynają wówczas powolną fermentację. Trwa ona miesiącami, a niekiedy wydłuża się do roku leżakowania. Dojrzewanie piwka w drewnianych beczkach powinno trwać pięć lat – uzyskuje się w ten sposób doskonały, choć nieco cierpki posmak, a także średnią zawartość alkoholu (ok. 5%).


Belgijki, lubiące pić również wina i rum, zachwalają zwłaszcza sylwestrową odmianę narodowego piwa – zwaną gueuze – tworzy się je poprzez kupażowanie różnych roczników. Ponieważ defermentuje ono w butelkach typu szampańskiego, zamkniętych naturalnym korkiem, po otwarciu uzyskujemy niewielką pianę, masę bąbelków plus nieco kwaśny posmak. Gueuze powinno leżakować około dwóch lat – jest kupowane czy zamawiane na Nowy Rok, na urodziny, imieniny i ważne rocznice.


Belgowie szczycą się swymi piwami specjalnymi – np. owocowymi. Idolem został kriek, wytwarzany z kwaśnych wiśni, rosnących na przedmieściach w Schaerbeek. Sok wiśniowo łączy się tu z piwem lambic oraz poddaje maceracji, trwającej maksymalnie osiem miesięcy. W rezultacie cieszymy swe podniebienie migdałowym smakiem, płynącym z pestek wiśni. Podobnie dzieje się z piwem Framboise oraz Frambozen, opartym na bazie malinowej. Wśród turystów, zjeżdżających do Belgii w celu poznania szumnych reprezentantów niderlandzkiego browarnictwa, furorę robo Kwak czyli piwny egzemplarz serwowany w specjalnej szklance. Gdy tę szklankę – róg ściągniemy z drewnianej podstawki, musimy wypić zawartość kufla jednym duszkiem – w przeciwnym razie złoty płyn, przy akompaniamencie głośnego „kwak!”, wyleje się na nas lub na stół. Takie to oto są belgijskie rozrywki!


Ciemne odmiany konkurują tu z jasnymi piwami, które choć mają delikatną barwę, dosłownie zwalają z nóg amatorów degustacyjnych. Takimi mocarzami są De Verboden Frucht, Duvel oraz Tripel z Brugii. Łagodniejsze, białe piwa zwą się blanche – widać w nich lekką zawiesinę zbożową. Są słabe w sensie alkoholowym, a dobrze schłodzone, znakomicie orzeźwiają. Wszystkie gatunki i odmiany pija się z odpowiednio dopasowanego szkła – mogą być to kufle, wysokie szklanki oraz wspaniałe kielichy. Do wybranych trunków dodać można plaster cytryny czy też słomkę, a na przekąskę – kromkę żytniego chleba z twarogiem oraz z rzodkiewkami. Jeśli więc nie byliście jeszcze w Belgii, zwiedzenie piwnych ścieżek tego kraju będzie dla Was wspaniałą przygodą. Przygotujcie się na liczne, smaczne degustacje!

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kiper: wykształcenie, praktyki, odznaczenia. Odsłona pierwsza

Kiper: wykształcenie, praktyki, odznaczenia. Odsłona pierwsza

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Znawcy win mawiają: Vina fere dulces duere mane Camenae – Bodajby słodkie muzy od rana pachniały winem. Dodają też, że wino jest przyjacielem artystów i nieprzyjacielem pijaków.

Jak rozpoznać zawodowego kipera, oceniającego smak wybranego trunku? Otóż zawsze pije on na stojąco i nie połyka alkoholu, a wypluwa go do spluwaczki. I choć specjalista taki uchodzi za wielbiciela wina, w pracy ma je - po prostu - obiektywnie oceniać. Poza pracą może rozkoszować się smakiem wybranych gatunków, a także cieszyć oko kolekcją zgromadzonych wyrobów.

Wina ocenia się też pod kątem wizualnym – patrzy się na nie (wlane do białego kieliszka), kierując szkło pod światło i sprawdzając klarowność płynu, jego barwę. Pokręcając kieliszkami, kiperzy poznają zapach winny, wydobywają bukiet aromatyczny i są w stanie wymienić wszystkie składniki, jakich użyto przy produkcji danej marki. Po tych oględzinach duży łyk wina trzyma się chwilę w ustach, by poczuć pełnię smaku. Połykać nie trzeba – kubki smakowe należy też przygotować do kolejnej konsumpcji.

W swej pracy kiperzy muszą kierować się obiektywizmem, chociaż jest trudno, bo wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje i dane odmiany mogą u jednych degustatorów zdobyć punkty, a przez innych zostać niezauważone. Oczywiście, ważne jest to, gdzie raczymy się danym winem – ponoć popijając włoskie wyroby, najlepiej jest stać na nasłonecznionym tarasie w Toskanii, zaś smakowanie francuskich szczepów powinno przebiegać w piwniczkach regionalnych winnic lub w cieniu rozległych plantacji. Wówczas całe otoczenie będzie współgrać ze smakiem wina. Będzie je naturalnie podkreślać…

Co ciekawe, zawodowi kiperzy, zwłaszcza przed sędziowaniem w winnych konkursach, muszą bardzo uważać na swój zmysł smaku. Zabronione jest wtedy jedzenie pikantnych potraw, używanie dużej ilości soli czy pieprzu, jedzenie lodów i picie wódki. Wszystkie te czynniki powodują wszak zmniejszenie aktywności kubeczków smakowych. A te – jak wiadomo – są narzędziem pracy kiperów.

Ciekawie wygląda cały konkurs w smakowanie – przed sędziami stoją wina w karafkach, a nim szacowne gremium zacznie degustację, to właściciele konkretnych winnic wypijają po łyku ze swych butelek. Wpisane jest to w pradawną etykę – jeśli właściciel wina nie padł martwy po skosztowaniu własnego wyrobu, kiper mógł być spokojny – do karafki nie dosypano trucizny.

Wszelkie wady genetyczne lub nabyte, ograniczające zmysł powonienia czy smaku, dyskwalifikują kandydatów na kiperów. Zresztą, nim zdadzą oni egzamin, ich zmysły będą niejednokrotnie sprawdzane i wtedy rozstrzygnie się, czy pretendenci do tego fachu posiadają należytą wrażliwość na winne doznania.

Wino ocenia się następująco – może być ono rasowe, wielkopańskie, prymitywne lub (co najgorsze) ordynarne. Charakter jego bywa silny, słaby, męski, żeński, bogaty, ubogi, solidny, siermiężny, szlachetny, prymitywny, żywy, martwy, pełny, tłusty, chudy, bez wyrazu czy – dla odmiany – pełen wyrazu właśnie. Kolor win mierzy się pod względem mnogości jego odcieni (tzw. szaty) i najlepszy jest krystaliczny, iskrzący się (ale bez tęczowych odblasków, wskazujących na chorobę trunku). Bardzo istotny wątek stanowi zapach: złożony z aromatów pierwotnych, pochodzących z owoców oraz aromatów wtórnych, powstających podczas fermentacji. Obok głównej nuty formują się zapachy poboczne: owoców, kwiatów, poszycia leśnego, grzybów, dziczyzny, skóry, minerałów etc.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kiper: wykształcenie, praktyki, odznaczenia. Odsłona druga

Kiper: wykształcenie, praktyki, odznaczenia. Odsłona druga

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Od zawodowego krytyka win wymaga się następujących cech charakteru: niezależności osądów, odwagi konsumpcyjnej, doświadczenia degustatora, odpowiedzialności za słowo i czyn, wrażliwości zmysłowej, skoncentrowania na wysokiej jakości oraz szczerości w kontaktach z ludźmi.

Mieszanka tych przymiotów tworzy kipera – profesjonalistę, znawcę trunków i autorytet poważany w swej dziedzinie. Cenne jest również bogactwo językowe, posiadane przez sędziów, oceniających rozmaite wina. Sposób opisania testowanych produktów zależy od wyobraźni kipera, od zakresu jego słownika. Co ważne – nie istnieje jeden, ogólnie przyjęty absolut sędziowski, oznacza to, że tak samo może ocenić dane wino utytułowany degustator, jak i amator, po raz pierwszy kosztujący dany alkohol. Obie opinie, bardzo często, są spójne – zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. wina z górnej półki.

Zgubą dla kiperów jest rutyna, a także nadmierne oszołomienie kubeczków smakowych. By w pełni doceniły one walory testowanego trunku, muszą być oczyszczone i niepodrażnione innymi smakami. Powiada się, że wino to tajemnica zaklęta w butelce, obnażająca swe sekrety za pomocą kieliszka. Kiper odkrywa te tajniki podczas pięciu faz osądu: wizualnej, węchowej oraz smakowej, podzielonej na trzy etapy – posmak długi, średni i krótki. Wszystkie one mają służyć przyjemności konsumenta, a także w sposób wyrafinowany potwierdzić powiedzenie: kto wino pije, ten naprawdę żyje.

Skupiając się na tej pierwszej części oceny, wspomnieć trzeba, że barwa konkretnego wina, wraz z upływem czasu, ulega modyfikacjom. Białe wina, starzejąc się, zyskują na kolorze, blakną zaś czerwone oraz różowe odmiany. Zależy to od typu winogron, wykorzystanych przy produkcji różnych gatunków. Szczep chardonnay, zazwyczaj, osiąga głębszą barwę niż riesling. Znaczenie mają też warunki, w jakich wino dojrzewało. Wiadomo bowiem, iż trunek trzymany w beczkach dębowych, szybciej ciemnieje.

Po oględzinach wina, pora na jego wąchanie. Mieszanie napoju w kieliszku plus okręcanie go, wyzwala bukiet aromatyczny – alkohol nabiera tlenu i uwalnia zawarte w sobie ekstrakty, związki eteryczne i aldehydy. Owo napowietrzanie wina sprawia, że smak trunku staje się wyraźniejszy.

Nadchodzi więc moment, by rozpocząć kosztowanie. Generalnie, obowiązują trzy główne smaki winne: słodki, kwaśny i gorzki. Ich składowe rozpoznaje się w czasie jednej minuty – pierwsze piętnaście sekund zajmuje poszukiwanie słodyczy, drugie piętnaście ma wystarczyć na określenie tzw. owocowości, kolejne piętnaście sekund trwa ocena zrównoważenia wszystkich składników, a przez ostatnie sekundy poznaje się wagę wina. Może być ona lekka, średnia lub pełna. Aparaturą testująca poszczególne gatunki staje się wrażliwe podniebienie kipera – punktu odniesienia w ocenie sędziowskiej, degustator szuka we własnym doświadczeniu. Bycia specjalistą od winnych smaków.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl